wtorek, 25 października 2016

Linux – mentalność Kowalskich, powodem niskich udziałów




W owym wpisie chciałbym rozważyć istotną kwestię: dlaczego Pingwin w kwestii desktopów, nadal jest niszowy. Mocnym bodźcem ku temu, jest opublikowany na linux.pl i komentowany w swoim czasie tekst: Linux w szkolnej pracowni niemile widziany przez władze?

Artykuł jest już dość stary, aczkolwiek idealnie nadaje się jako przykład. Jeśli owego tekstu jeszcze nie czytaliście, przedstawiam krótkie streszczenie. Bohaterem jest informatyk, pracujący w nieokreślonym urzędzie gminy. W roku 2014 zapadła decyzja, dotycząca wyposażenia dwóch pracowni szkolnych. Biorąc pod uwagę kryteria cena / jakość, protagonista zaproponował i wdrożył system Linux Mint, wraz z pakietem Wine, który uruchomił potrzebne oprogramowanie. Mint został skonfigurowany też tak, aby przypominał Windows. Sumarycznie – za cenę 1900zł brutto została skonfigurowana pracownia, składająca się z 16 maszyn (rzekomo przy Windows – 1600zł za jedno stanowisko). Był to jednak początek kłopotów – informatyk został oskarżony przez Wójta Gminy o próbę „dorobienia się na Linuksie”. Powodem oskarżenia była reakcja Pani Dyrektor, która widząc pracownię zażądała od gminy 17.000zł na wymianę oprogramowania (Windows + Office). Oszczędności na Linuksie skwitowała tak: „to g… nie system”, dodatkowo „z LibreOffice, to nikt nigdzie nie korzysta”.



W związku, iż tekst wywołał pewne echo, nie omieszkałem przeczytać komentarzy w serwisach, które podjęły się wtedy tematu. Po przeczytaniu około 200 komentarzy, konkluzja jest prosta: Linux posiada mikre udziały desktopów, ponieważ problemem jest mentalność ludzi (nawet młodych, którzy teoretycznie powinni mieć otwartą głowę). Większość – po prostu go nie chce.
Jakkolwiek brzmi to wyświechtanie, wspomniany wyżej tekst uwypuklił problem – od słów Pani Dyrektor, aż po komentarze w serwisach technologicznych.



Najczęściej poruszanymi w komentarzach były kwestie, że Windows oraz Office zna każdy. To prawda, jednak nauka pamięciowa nie popłaca. Zamiast indoktrynować poglądy (vide Pani Dyrektor), że system to Windows, a biuro to MS Office – lepiej uczyć wiedzy uniwersalnej, podstawy są wszędzie te same. Przyznam, iż widziałem już miny osób, które pierwszego dnia pracy zdębiały – zamiast Windows był Ubuntu, wraz z LibreOffice. No i zagwozdka – jak żyć? Jak się tym posługiwać? Skoro bez sensu jest nauka Linuksa, bo najczęściej w pracy potrzebny jest Windows i Office – to nic się nie zmieni. Bywały wypowiedzi użytkowników, którzy uważali, że należy uczyć się tylko Windowsa – nauka innych systemów, odbije się niby niekorzystnie (brak przełożenia na realia pracy). Pierwszy zgrzyt – udziały Linuksa nie wzrosną, skoro ludzie sami piszą, że tylko Windows się liczy.

Wertując komentarze dalej, dotarłem do klasyki minusów – inny wygląd, obsługa itd. Z jednym się zgodzę – świat Linuksa jako całość, nie dąży ku desktopowi zwykłego Kowalskiego. Dążą tam wybrane distra, mające ku temu aspiracje, ale nic poza tym. Tym samym w XXI wieku i 2016 roku, Linux jest przyjazny, lecz ciągle wymaga miejscowo konsoli, pewne problemy wymagają pomocy z forów internetowych itp. Niesłusznie powtarza się jednak, że to system skomplikowany i dla geeków. Wśród opinii można wyczytać ogólnie, że dla Kowalskiego jest Windows, a dla programisty Linux. Zgrzyt drugi – Linux jest nadal poza zasięgiem zwykłych użytkowników, przynajmniej taka panuje opinia.

Informatyka w szkołach. Cóż – rzadkim zjawiskiem, lecz występującym, jest kumaty nauczyciel przedmiotu. Znane mi są szkoły, które używają Maków, albo zamiennie obok Windows posiadają openSUSE. Niemniej sprawa wygląda tak, że generalnie małe szanse, aby wynieść wiedzę wychodzącą poza Microsoft. Zgrzyt trzeci – poza przypadkowymi sytuacjami, młodzież nie dowie się o Linuksie. W szkołach prym wiedzie oprogramowanie z Redmond, zatem o Pingwinie nie dowiemy się wiele. Chyba, że z internetu, gdzie jest wiele przekłamanych opinii. Poznawanie Linuksa – zgłębią tylko nieliczni chętni.

Podsumowując: po przeczytaniu komentarzy nie dziwię się, przynajmniej w skali naszego kraju, że Linux jest niszą. Mało kto widzi sens jego użytkowania, a skoro tak – jak zwiększyć udziały, skoro użytkownicy nie są zainteresowani? Przy takim podejściu do GNU/Linux – nie dziwne, że jest często ignorowany.



Być może przy takim stanie rzeczy, Pingwin pozostanie już systemem niszowym (desktopy), a oczekiwanie na lepsze czasy jest daremne? System u niejednego użytkownika spełnia swe zadanie, dlatego Linux nie musi konkurować jakością, jednak dotrzeć do świadomości zwykłego odbiorcy, zazwyczaj już uprzedzonego – to bardzo trudne zadanie. Dodatkowo naleciałości powtarzane przez ludzi – jakim cudem wybrać system, który jest trudny, brak na nim oprogramowania, w szkole niemal nie istnieje, w pracy i tak będzie Windows, dokładając jeszcze nieśmiertelny brak gier? Komentarze do wspomnianego na początku tekstu uświadomiły mi, jak wiele jeszcze pracy trzeba, aby Linux przedarł się na biurka Kowalskiego. Przedarł nie jakością, lecz mentalnie...

grafika: amitbhawani

Autorem tego wpisu jest Krystian - twórca kanału YT: Poczytnik 

22 komentarze:

  1. Problemem jest nie tylko mentalność. Problemem jest marketing, który w przypadku Linuxa nie istnieje, a w przypadku Windows jest ogromny. W telewizji, w radio, w necie... wszędzie reklamy nowego Win10. Widziałeś kiedyś reklamy Linuxa? Podobnie rzecz ma się z nowymi komputerami. Słyszałeś, aby kiedykolwiek przysłowiowy Kowalski, przychodził do sklepu i pytał "panie, tu jest Windows, czy linux czy nie ma systemu"? Nie. Przysłowiowy kowalski przychodzi do sklepu i pyta "a ile komputer ma pamięci"? Choć tak prawdę mówiąc nawet nie wie co to jest "pamięć". Dla kowalskiego im większa "pamięć" tym lepszy komputer. 80% Kowalskich nawet nie wie jaki ma system na komputerze. Jemu to wszystko jedno. Ważne, że komputer ma pamięć i można youtube oglądać.
    Mentalność mentalnością, ale 70% to marketing i nachalne działanie, czego w przypadku Linux nie ma.
    Z drugiej jednak strony uważam, że na prawdę dobre rzeczy nie potrzebują reklamy. To jest jak na zasadzie anegdotki:
    - Widziałeś kiedyś reklamę Peugeot, VW i Fiata?
    - Tak
    - A reklamę Lamborghini, Ferrari i Bugatti?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dokładnie. Microsoft czy Apple, otaczają nas marketingiem. Niemniej z Linuksem jest ten problem, że tak naprawdę...którą dystrybucję reklamować czysto na desktop? Powiedziałbym, że najbardziej marketingowe jest Ubuntu, ale znajdzie się milion i jeden użytkowników, którzy będą wymieniać swoje distra. Także jeśli reklamować Linuksa...to co konkretnie? :-)

      Inna sprawa, że Kowalscy nakręcają negatywny PR. Czasami ręce opadają od komentarzy "specjalistów", którzy Linuksa po raz ostatni - widzieli chyba w 2000 roku. Niektórzy mają rację, nie mogę zaprzeczać...bo nie zawsze jest kolorowo. Niemniej mało jest wypowiedzi krytycznych, ale jednocześnie konstruktywnych. Sam krytykuję Linuksa na wielu polach, ale zawsze mam podstawy ku temu. Każdą krytykę potrafię uargumentować. Zresztą - który system jest idealny? Żaden :-)

      Usuń
  2. Czytając artykuł na temat mentalności ludzi, która dotyczy Linuxa, przyznam szczerze, że wcale się nie dziwię, że tak jest, ponieważ nikt nigdzie nie mówi o tym systemie. Dodatkowo czytając opinię innych ludzi, którzy wypowiadają się na forach na temat tego systemu, mogę łatwo stwierdzić, że nie mają praktycznie żadnej konkretnej, elementarnej wiedzy na ten temat. No, bo jak przekonać innych do zmiany systemu, jeśli w Internecie widzi się opinie w stylu: "Masz Linuxa?? Nic nie odpalisz.", "Linux to badziewie, na którym nie ruszy nic-lepiej od razu skasować system." itp.

    Osobiście uważam, że dobrym pomysłem było by to, żeby zacząć uczyć dzieci już od najmłodszych lat innych systemów, a nie oswajać ich tylko z Windows, bo potem trudno będzie im zrozumieć, że Windows to nie wszystko, że są także inne systemy operacyjne, które są tak samo dobre, a może nawet i lepsze. O tym, czy jakiś system jest lepszy, czy gorszy od innego, to sprawa indywidualna, ale warto to wszystko mieć na uwadze, bo technologia informacyjna stale się rozwija, i z roku na rok będą powstawały nowe urządzenia, które na starych systemach działać nie będą. A im szybciej będziemy się uczyć nowych rzeczy-tym lepiej dla nas. Tej wiedzy nikt nam nie zabierze, a na pewno nam się kiedyś przyda.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cześć. Dokładnie - potrzebna jest otwarta głowa. Praktycznie to klucz, jeśli chodzi o poznawanie nowych rzeczy.

      Usuń
  3. Konsumpcja z roku na rok zwieksza się diametralnie. Nauka dzieci szanowania pieniądza i rozsądne z niech korzystanie, nieistnieje, za to są bombardowane nowościami i próbą wyłudzenia. Linux to jak tabletka, dobra i skuteczna nie potrzebuje rozgłosu. Słyszeliście reklame ketanolu? - ja nigdy. Windows nie dość że jest twórczością "złodzieja" to jeszcze domaga się finansowania. Pomijając już wyzej wymienione kwestie, mentalność Kowalewskiego, który przyjedzie z roboty, chce odpocząć, to włączy dziecku grę. Szkoły, nie wszystkie ale nadal większość nie uczą co to jest konsumpcja i czym jest wartość. Linux jako narzędzie do pracy, windows jako rozrywka? Należało by zastanowić się nad tym pytaniem. Jak dobrze wiemy, przecietny Kowalski wybierze rozrywkę, a jak przyjedzie praca, to myśl w głowie "po cholerę mam zmieniać i bawić się niepotrzebnie w przechodzenie pomiędzy systemami". Rozważanie co lepsze nie ma sensu. Nie można postawić znaku większości czy mniejszości pomiędzy nimi, a co wazniejsze znak równości również tu nie występuje. Gdyby ludzie nie brneli ciągle za przepychem wodotryskòw i zatrzymali się choć na chwilę, pojeli by w czym tkwi haczyk. Linux, windows? Nic, edukacja! W domu Windows każdy posiada, wg opinii większości to po co w szkole skoro go znasz. Linuxa uczmy, nowe umiejętności, nowe doscwiadczenia.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dokładnie - nowe doświadczenia, nowe umiejętności.

      Niewiele jest szkół, które uczą Linuksa. Niewiele jest szkół, które uczą na informatyce wiedzy ogólnej. Uczy się Windows, uczy się MS Office, ale to wiedza "pamięciowa". Kiedy przychodzi do używania innych systemów czy narzędzi, przykładowo w pracy - wtedy panika, bo Kowalski nigdy tego nie widział. Dlaczego? Ponieważ w szkole nauczyli go, że np. wypracowań nie pisze się w edytorze tekstu, tylko pisze w Wordzie. Dlatego Kowalski ściąga później w domu pirackiego MS Office, zamiast wybrać choćby LibreOffice.

      Nie mam nic przeciwko Windows - używam go w pracy, a nawet posiadam w domu wersję BOX. Po prostu szkoda, że propagowany jest pogląd "Komputer = Windows", zamiast uniwersalnego "Komputer = system operacyjny".

      Usuń
    2. Mając 13 lat postanowiłem nie iść z prądem mody, wyróżnić się czymś, więc zainstalowałem linuxa. Wiadomo jak się to skończyło, byłem bombardowany Windowsem i zbytnio internet nie był bogaty w wiedzę. Rok temu spędziłem rok na informatyce (niestety nie poszło z matą, programowanie w Pythonie i C jak najbardziej udane) i nauczyli mnie jak "korzystać" z linuxa. Teraz po roku czasu, wiem że nie nauczyli mnie z niego korzystać a z nim żyć. Każdą czynność, którą chcę wykonać w projekcie graficznym, czy skrypt napisać nie potrafię robić tego poza terminalem. Co do MS Office, nie chcę do niego wracać, jak mam do napisania naprawdę sporo linijek tekstu to wolę korzystać z LaTeX'a, gdzie wiem że nie rozjedzie mi się żadna linijka, margines zdefiniowany będzie się trzymał niezależnie od tego co wstawię. Nie ukrywam że czasem trzeba skorzystać z gotowców by rozpocząć pisać jakąś rozprawkę czy pracę inż itd.

      Owszem pogląd propagowany, o którym wspomniałeś wzbudza we mnie troszkę obrzydzenie. Rozumiem że nie każdy musi wykorzystywać komputer do pracy, ale jeśli dziecko ma się czegoś nauczyć, to niech się nauczy pożytecznie, wiedzy i doświadczenia nikt mu nie zabierze.

      Usuń
    3. Piszecie dużo o doświadczeniach i macie oczywiście rację, ale zastanawia mnie pewna rzecz: skoro tyle osób tak fatalnie wyraża się o Linuxie w Internecie, to czy można uznać, że aż tak wiele osób miało przykre doświadczenia z Linuxem?? Dla mnie te komentarze, sprawiają wrażenie jakiegoś powielania negatywnej opinii o tym systemie. Może jest po prostu tak, że ktoś zdenerwował się z jakiegoś powodu na Linuxa, i napisał o tym komentarz pod artykułem o nim, a reszta z tych ludzi-zamiast samodzielnie sprawdzić ten system, postanowiła po prostu uznać to za pewniak, bo "przecież tak jest" mimo, że jest zupełnie inaczej? Co o tym myślicie?

      Usuń
  4. U mnie w pracy na 56 maszynach tylko linux ubuntu. Ludzie nie mieli wyboru ( i chwala z to) i pracuja na tym systemie. Dalo sie? Dalo. Teraz juz nawet windowsa nie chca sidziec. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W firmie, z którą miałem przyjemność kiedyś współpracować - niemal wszystkie komputery były na Ubuntu LTS. Były tylko trzy Windowsy oraz jeden Debian :-)

      Dało się? Oczywiście. Na Linuksie pracowali handlowcy i programiści - nie było problemów. Bezcenna była zawsze reakcja nowych pracowników, kiedy uruchomili po raz pierwszy komputer. Oczekiwali Windows, a tutaj Ubuntu i LibreOffice. Panika - jak tego używać? :-)

      Ogólnie widziałem mało firm, które korzystały wyłącznie z Windows. Zazwyczaj albo był wykorzystywany gdzieś Linux, albo oprogramowanie OpenSource.

      Usuń
  5. sylwek, a to taka komuna, że im na siłę wcisnęli, no ciekawy pomysł na promocję systemu :D

    Generalnie powody, dla których Linux nie nadaje się na desktop opisano tutaj: http://itvision.altervista.org/why.linux.is.not.ready.for.the.desktop.current.html

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cześć. Znam tę stronę i powiem szczerze, że zgadzam się z nią :-)

      Linux posiada sporo rzeczy, które należałoby skrytykować. Jednak z drugiej strony - identyczną listę można napisać o Windows czy MacOS. Nie ma systemu idealnego i nawet dzieła pokroju Windows Server, czyli wydawałoby się potężny kaliber - potrafią płatać niezłe figle.

      Lista z tej strony, jest w mniejszym czy większym stopniu prawdziwa. Jednak ten sam argument można odbić w stronę Windows czy Maka. Nie ma systemu idealnego...niestety.

      Dlatego też powiem uniwersalnie, że nie zamykam się w jednym ekosystemie. Korzystam z Linuksa i Windows, a także planuję przesiadkę na Maka :-)

      Usuń
  6. A u mnie w szkole Linux jest od 2000 roku! Co prawda na początku w jednej pracowni - ale jest! Fakt jest to Zespół Szkół o profilu informatyczno - elektronicznym - ale zawsze! Obecnie jest też Mac OS X, a był też i Solaris 9/10! Od kilku lat Linux jest nauczany w zawodach technik informatyk i teleinformatyk i jest potrzebny na tzw. kwalifikacjach E12, E13 i E16 ww zawodach!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Świetna szkoła - naprawdę jestem zaskoczony (pozytywnie).

      Niemniej szkoły są różne - znane mi są przypadki, kiedy nauka Linuksa w technikach informatycznych, wygląda następująco. Otóż stawia się przez 2-3 godziny maszynę wirtualną np. z Archem, a wliczona jest w to nauka terminala. Odfajkowane? OK, to wracajmy do nauki Windows. Podany przykład jest autentyczny...

      Usuń
    2. To właśnie pokazuje, w jaki sposób ludzie podchodzą do nauki nowych systemów (przynajmniej większość). Nie twierdzę, że wszyscy nie chcą uczyć nowych rzeczy, ale podany przykład pokazuje, że cokolwiek nowego ktoś chce się nauczyć-to nie ma jak, bo skoro ktoś odfajkuje naukę jakiejś rzeczy, a nie chce jej rozwinąć w jakiś sposób, bo "lepiej uczyć się Windows", to wiedza na temat Linuxa nie zostanie rozprowadzona na tyle, by młodzi ludzie już wcześniej mogli poznać ten system. Szkoda, bo otwiera to nowe perspektywy...

      Usuń
  7. Nie ma co winić typowego Kowalskiego. Dla niego komputer zawsze będzie się kojarzył z Windowsem dlatego, że producenci sprzętu takie mają umowy z Microsoftem. Kupno laptopa bez systemu graniczy z cudem. Nie wiem też czy Linuks na desktopach to dobry pomysł. Nie ma gier (chyba, nie wiem, bo nie gram), nie działa Photoshop, Lightroom. Adobe jakoś się nie pali do wypuszczenia wersji linuksowej, chociaż makowa jest (a to przecież z grubsza FreeBSD) i działa świetnie. To są drobnostki, ale istotne bo oprócz linuksa i tak musisz kupić Windowsa, żeby używać ulubionych aplikacji.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cześć. Dzięki za komentarz.

      Generalnie masz rację. Dla większości Kowalskich, komputer to synonim Windows. Widzą go wszędzie - w reklamach, gazetkach promocyjnych, w gotowych zestawach komputerowych itd. Niemniej powiem szczerze, że można kupić laptopa bez systemu. Nawet dość łatwo, ale trzeba kupować w sklepach internetowych, ponieważ w sieciach RTV/AGD króluje Windows.

      Niemniej tutaj rodzi się problem - po co Kowalski miałby kupować laptop bez systemu? Osobiście widzę sens, nawet spory, ale czy Kowalski go widzi? Prawdopodobnie nie.

      Usuń
  8. No to teraz odzywa się "Kowalski" :)
    Kowalski chce,żeby komputer działał...
    I tyle...
    A "wybiera" Windowsa, bo tego go nauczono...
    Gdyby "nauczono" go Linuxa, to właśnie jego by wybierał...
    Sam się go nauczyć nie chce, bo...
    bo nie ma ochoty,
    bo nie ma czasu
    bo woli się uczyć tego, co go bardziej interesuje (ja np. wolę się obecnie uczyć spawania).
    Powtórzę: dla "Kowalskiego" komputer ma działać...
    Ma go włączyć i sie nie przejmować jak wbić sie do neta, jak odpalić grę lub program do prostej obróbki zdjęć...
    I Windows mu to daje...
    A linux nie...
    A przynajmniej nie daje mu tego "z marszu".

    Ja bardzo,ale to bardzo nie chciałem kiedyś linuxa...
    Fedora mnie zniecheciła, Ubuntu też, w końcu znajomy informatyk zainstalował mi Minta i poświecił dwie godziny by nauczyć podstaw...
    Złapałem bakcyla, choć nadal wolałem Windę...
    Potem znajomy informatyk wyjechał do USA, ktoś (ów ktoś to czyta) zmienił mi Minta już bardzo starego wówczas na Lite i...
    i znów sie zrobił problem, bo Lite nie widział "osiedlowej" sieci (a winda widziała), bo z Lite nie działał modem z Orange (a z windą działał)...
    I sporo innych - wielce irytujących - dobiazgów, które z Windą nie irytowały, bo umiałem z tym (jakoś )żyć i (jakoś) radzić sobie.
    Linux byłby pewnie super, gdyby ktoś mnie znów w nim "zakochał"...
    Sam nie mam chyba do tego siły,checi i czasu :)
    Roman

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cześć - ciekawy komentarz, z którym muszę się zgodzić.

      Niemniej nie jest tak różowo. Mentalnie wygląda to mniej więcej tak, że kiedy psuje się Windows, to widocznie tak musi być (trudno, akceptujemy fakt). Kiedy psuje się Linux - zaczynają się pretensje, co to za "badziewny" system.

      Zawodowo pracuję w IT - często widuję Windows, od edycji serwerowej po desktopy. Wydawałoby się, że Windows jest bezproblemowy, ale stwarza mi sporo wewnętrznych problemów na służbowym laptopie (np. W7 nie zawsze odświeża automatycznie pulpit). Wydawałoby się też, że edycja Server to raczej duży kaliber, a jednak potrafi sprawiać takie niespodzianki, że można się zastanowić - zrobić "facepalm", zacząć się śmiać, czy jednak płakać.

      Na domowych biurkach tego nie widać, ale kiedy widzi się Windows na większą skalę, to sprawia on naprawdę sporo problemów. To naprawdę nie jest tak, że Kowalskiemu na Windows wszystko działa, a na Linuksie wyłącznie się sypie i są problemy.

      Każdy system ma problemy - jeden posiada zestaw komplikacji A, a drugi zestaw komplikacji B. Nie ma systemu lepszego i gorszego, ponieważ oba potrafią doprowadzić czasem do szewskiej pasji.

      Usuń
    2. Krystianie...
      Naprawdę daleki jestem od ubóstwiania Windowsa i niejednokrotnie miałem ochotę "ciepnąć" młotkiem w ten "błękitny ekran" :))
      Tylko, że "Kowalski" nie widzi Windowsa "na większą skalę" tak jak Ty. On ma go na domowym komputerze i mu działa...
      A jak zainstalował sobie Linuxa to ten mu "nie działał" wiec zapytał np. w necie i co?
      Wyśmiali i kazali szukać w "google" :)
      "Kowalski" musi mieć dużo samozaparcia by "pokochać" Linuxa.

      A nie każdy "Kowalski" ma choćby na to czas, bo dla niego inne rzeczy są ważniejsze niż "randka z Linuxem" :)
      Roman

      Usuń
  9. Chdzi o to ze kasa zostaje w firmie gdyz jest to darmowy system. Nie jedn szef juz jest zadowolony. :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Pracowałem kiedyś w urzędzie, w którym był OpenOffice, więc różnie bywa. W szkole u córki mają Windows ale wszelkie prace domowe związane z komputerem córka robi w ramach pakietu Libre Office i nikt (nie tylko na informatyce) się nie czepia. Na wypadek, gdyby coś się "rozjeżdżało" zrobiłem jej pendrive'a portable.
    Co do linuksa - używam od kilku lat Antergosa w domu. Była to pierwsza dystrybucja, przy której na forum nie dostałem odpowiedzi typu "RTFM" albo "Google ci nie działa?" albo "poczytaj o linuksie zanim zapytasz". Problem jaki miałem nie był nigdzie opisany po polsku a angielskiego niestety na tym poziomie nie ogarniam. Chłopaki się ponabijali ale pomogli. Przy jakiejś dyskusji w stylu "Linux jest taki fajny, więc dlaczego Windows rulez?" zasugerowałem, że mentalność potencjalnych użytkowników się nie zmieni, jeśli samo środowisko się nie otworzy. Odpowiedź? Nikt nie mówi, że linux jest dla wszystkich, linux nie jest dla leniwych, dlaczego mamy za darmo pomagać etc. No więc będzie jak było.

    OdpowiedzUsuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...