poniedziałek, 24 grudnia 2012

Skryptowy emulator Amiga.

Na ppa.pl pojawił się news o stworzeniu skryptowego emulatora Amiga. Powstał on w Javascripcie i HTML5, obecnie w praktyce współpracuje wyłącznie z przeglądarką Google Chrome.

 
Emulator działa w oparciu o AROS Kickstart ROM i posiada wbudowanych kilka przykładowych gier. Ponoć kilka osób już to wypróbowało i działa :) Ja z uwagi na słabe łącze, na którym obecnie pracuję, będę musiał jeszcze parę dni poczekać.

Dla niewtajemniczonych - AROS jest otwartą i darmową reimplementacją systemu Amiga 3.1, mniej więcej na takiej zasadzie jak Linux jest pochodną systemu Unix.

Co jak co, teraz jest trochę wolnego czasu na pogranie w jakieś klasyczne produkcje, ew. ich klony.

poniedziałek, 17 grudnia 2012

Zmiana GRUB na Syslinux

Witam wszystkich.

Niestety zmiany w Archu zaszły tak daleko iż całą drugą część która miała być mu poświęcona wywaliłem do kosza.

RO zrezygnował z Archa ja natomiast u żony wywaliłem Minta. Jako że nie chce mi się walczyć na dwa różne systemy postanowiłem zainstalować jej również Archa z desktopem XFCE, jedyna różnica to taki że instalowałem wersję 64 bitową.

Instalacja przypominała starą, jednak różnice były spore i trzeba było być uważnym. Najtrudniejszym (z powodu tego iż nigdy nie korzystałem z tego) było dogadać się z bootloaderem syslinux. Nieoceniony jak zwykle okazał się Puppy :)

Jako że udało się dograć całość, postanowiłem wymienić mojego GRUB'a na Syslinux'a.

Procedura nie jest trudna, postanowiłem ją opisać, może ktoś skorzysta.

Najsampierw konieczne jest zabezpieczenie naszych kerneli.


$ mkdir /tmp/boot-backup
$ cp -v /boot/{vmlinuz,initramfs}* /tmp/boot-backup/


Uwaga. Jeśli nie korzystasz z Archa lub twoje pliki kernel mają niestandardowe nazwy, musisz użyć właściwych nazw.

Następnie prze formatujemy partycję /boot


# umount /boot
# mkfs.ext4 /dev/sda1
# mount /dev/sda1 /boot


Uwaga. Moja partycja /boot to dysk sda1, pamiętaj aby użyć właściwego dysku. Dodatkowo jeżeli Twój dysk był wcześniej sformatowany w innym systemie plików np. ext3 pamiętaj aby zmienić odpowiedni wpis w /etc/fstab.

Teraz możemy skopiować pliki kernel do /boot.


# cp -v /tmp/boot-backup/* /boot


W tym momencie możemy zainstalować syslinux'a.


# pacman -S syslinux
# syslinux-install_update -i -a -m



Pozostało skonfigurować nowy bootloader, otwieramy plik /boot/syslinux/syslinux.cfg


DEFAULT arch
PROMPT 0
TIMEOUT 50

LABEL arch
MENU LABEL Arch Linux
LINUX ../vmlinuz-linux
APPEND root=/dev/sda5 ro
INITRD ../initramfs-linux.img


W linii APPEND podajemy ścieżkę do partycji root. Domyślnie jest tam sda3 co  kończy się wywaleniem przy próbie uruchomienia. U mnie ROOT jest na partycji sda5, niestety z przyczyn mi nieznanych tak skonfigurowany bootloader wywalał się przy dostępie do dysku, po zmianie wywołania partycji na UUID sytuacja się wyprostowała. TIMEOUT podajemy w 1/10 sekundy, tak więc wartość 50 oznacza 5 sekund.

APPEND root=UUID=13b1a43f-98ce-43ce-af0c-4b8f0569298c ro

Nie udało mi się jeszcze odpalić XP poprzez bootloadera. Czy warto zmieniać? Cuż, o ile przyrostu szybkości nie ma, o tyle syslinux w przeciwieństwie do GRUB'a jest stale rozwijany.

I jeszcze taka ciekawostka, przy dodawaniu daemonów poprzez systemctl konieczne jest ponowne wykonanie 


# syslinux-install_update -i -a -m


W innym przypadku usług są wywoływanie lokalnie, co zważywszy na to iż user nie jest rootem kończy się różnie. Po wykonaniu tej komendy, przenoszone są do wykonania przez system przy starcie.

sobota, 15 grudnia 2012

Crunchbang #! - Linux dla koneserów, krótka recenzja. część 1.

Nie da się ukryć, że moim hobby jest testowanie różnych dystrybucji Linuksa i porównywanie ich ze sobą. Mogę sobie także na to pozwolić, ponieważ mam kilka maszyn do dyspozycji, na każdej kilka partycji, mogę dobrać idealną dystrybucję dla danego komputera i dla danych potrzeb. Mogę ją zmienić, kiedy pojawi się lepsze rozwiązanie, itp. Lubię to.


Po mojej ostatniej rezygnacji z Arch Linux a właściwie ze 100% kompatybilnym z nim Bridge Linux poczułem pewną lukę. Przydałby się system szybki, prosty, z nowym pakietem oprogramowania, lekki, który nie definiuje na nowo dawno ustalonych i przetestowanych rozwiązań, który ma obszerne repozytoria dające mi w mgnieniu oka dowolne pakiety do jakich jestem przyzwyczajony.

Znacie coś takiego? Ubuntu? Hmm, poza jak lekkimi edycjami jak Xubuntu, Lubuntu czy dystrybucjami pochodnymi w stylu Peppermint, to w gruncie rzeczy ciężka krowa, ostatnie wydanie LTS daję radę, ale...

...ale przecież niedawno zamrożono Wheezy, czyli testowe wydanie Debiana, co oznacza mniej agresywne upgrade'y i większą stabilność niż w Archu, ale pozostanie dość aktualne i lżejsze niż Ubuntu.

Tylko po co instalować "surowego" Debiana, skoro kilka dystrybucji oferuje gotowe rozwiązania debianowe: Linux Mint LMDE, Parsix, Crunchbang... ten ostatni najlżejszy i dla koneserów, biorę go na ruszt!

I tak oto po raz kolejny na głównej maszynie powróciłem do Debiana, od którego zacząłem przygodę z Linuksem...

...dalszy ciąg przemyśleń wkrótce.


sobota, 24 listopada 2012

Linux od najlepszej strony - OpenSUSE - artwork

 
Jeśli OpenSUSE miałby się reklamować przy pomocy PR-owców definitywnie reklamowałaby go jakaś sympatyczna koleżanka, która dopiero co wyszła z gabinetu kosmetycznego :)

Co jak co, strona wizerunkowa OpenSUSE jest dobrze dopracowana. Uruchamiając LibreOffice czy Gimpa nie widzę natywnych okienek startowych, tylko pięknie dopracowane estetycznie okienka z charakterystycznymi motywami OpenSUSE.

Uruchamianie systemu też oferuje nam pięknie i gustownie dopracowany zestaw animacji i nawet na poziomie bootloadera wita nas zielony, ładnie dopracowany motyw, nie mówiąc już o uruchamianiu środowiska graficznego (u mnie jest to XFCE)...

Zapraszam dalszy ciąg zachwytów nas Susłem w języku obcym tutaj: http://linuxeurope.blogspot.com/2012/11/opensuse-updates.html

poniedziałek, 12 listopada 2012

OpenSUSE

Do OpenSUSE 12.2 przekonały mnie trzy czynniki. Znajomy informatyk od lat jedzie na OpenSUSE i nie ma zamiaru tego zmieniać, w jednej z dyskusji na ppa.pl jeden zapaleniec tak zachwalał Susła, że i mi się udzieliło... parę lat temu używałem sam, osobiście OpenSUSE 10.3 - porzuciłem go na rzecz Ubuntu, który w owym czasie szybciej i nawet bezbłędnie zaczął obsługiwać moją sieć bezprzewodową... a czasu na zabawy i walkę z nieprzejrzystym i powolnym YaST (centrum konfiguracji SUSE) nie miałem.


Dziś wydaje się, że YaST dziala zdecydowanie szybciej, zarządzanie pakietami także, nie ma problemów z wifi. Zatem w najbliższym czasie zapewne temat OpenSUSE pojawi się nie raz. Jakie mam wrażenia z OpenSUSE po latach?

1. Duża estetyka systemu, system wygląda ładnie i spójnie (używam XFCE 4.10 pięknie skrojonego pod Susła).

2. Szybkość nie powala, kiedyś mówiono, że lepszym logiem SUSE byłby żółw, a nie kameleon - to nie jest już aktualne - na szczęście - ale do Ubuntu nie jest to jakaś duża konkurencja.

OpenSUSE czy Ubuntu?

3. Zarządzanie pakietami i zainstalowanym oprogramowaniem jest zdecydowanie lepsze w Ubuntu, ale to może kwestia przyzwyczajenia, na pewno trochę muszę googlować po angielskich forach i wiki, aby odszukać interesujące mnie informacje - w Ubuntu więcej rzeczy jest z automatu, a dedykowane wydanie z ubuntu.pl... to łatwizna. Mimo wszystko, dla mnie - starego wyjadacza jest to łatwe. Mam wrażenie, że OpenSUSE się zbytnio przez te lata nie posunął do przodu

4. Dużo kodeków i sterowników brakuje w systemie, z powodów patentowych, trzeba dodawać nowe repozytoria i ściągać to - w podstawowym Ubuntu jest niemalże to samo, ale tam więcej rzeczy jest z automatu (np. wykrywanie brakujących sterowników)

5. Nie działała tak podstawowa rzecz jak wygładzanie podpikselowe RGB!!! Co prawda w oficjalnym repo jest pakiet to poprawiający, ale pociągnął mi całkiem sporą porcję innych pakietów, np. GIMP? Szok? Co ma biblioteka freetype do GIMPA? Ktoś źle zdefiniował zależności!

Mimo drobnych przeszkód - pozytywnie!

P.S. Nowy artykuł na drugim blogu: http://linuxeurope.blogspot.com/2012/11/chakra-201210-review.htm /Chakra 2012.10 - review/

sobota, 3 listopada 2012

Jaki Linux... i dlaczego Ubuntu?

Wesoło sobie "archując" na podręcznym netbooku i ciesząc się szybkością oraz responsywnością Archa ni się spostrzegłem a pod moją strzechę trafił nieco bardziej wypaśny sprzęcior - laptop Lenovo z dual core i z kartą nVidia. Laptop trafił do mnie w momencie, gdy moje zasoby czasowe wynosiły zero, albo i nawet dobre minus coś tam.


Jestem Linuksiarzem, zapalonym Linuksiarzem, a objawia się tym, że na Windows Vista dostępnym na tym sprzęcie nie mogę swobodnie i wydajnie pracować - to NIE MÓJ system! Linux znam tak dobrze jak ten chaos w mojej szafce przy biurku, na Windowsie się po prostu męczę.

I teraz szybki wybór - skorzystać z przewodnika instalacji autorstwa kolegi Tombuli - czy kombinować coś z Chakrą, która to bazowała na Archu i zachowała ponoć wiele z jego atrybutów, na tyle dużo, że Chakra także przechodziła pewne głębsze zmiany systemowe.

Sorry Winnetou, nie ma czasu, ściągnięcie najnowszego zaktualizowanego wydania Ubuntu LTS, pociągnięcie na kablu brakujących sterowników (nVidia, Broadcom), update systemu, ściągnięcie pakietów z medibuntu... chwila moment, kilka rzeczy robionych z automatu i jazda.

Na tyle mało czasu miałem, że nawet Unity mnie przestało drażnić (choć ściągnąłem też XFCE oraz LXDE bo ile można siedzieć na Uniy, by się mózg nie zmakówkował), po prostu parę rzeczy trzeba było zrobić. Laptop w 90% czasu kiedy a nim pracuję ma net podłączony z Play'a stąd aktualizacje, które trzeba ściągać nie mogą być zbyt rozległe, ostatni LTS jak znalazł...

...i to by było wszystko. Ubuntu wygrał tym, czym wygrywają niektórzy celebryci - system jest znany, bo jest znany - w związku z czym wybaczamy mu jego słabości (czyli choćby lekkie mulenie), korzystamy bezmyślnie z kilku udogodnień i cieszymy się z tego, że mamy Linuksa...

...choć Ubuntu to nie jest to co misiaczki lubią najbardziej, powiedzmy sobie wprost.

piątek, 26 października 2012

Zmiany w Archu.

Witam.

Po dłuższym czasie oczekiwania stało się co było zapowiadane. Arch przeszedł migrację z sysvinit na systemd. Był to jeden z powodów nie kontynuowania pierwszego postu o instalacji. Zostało nam kilka rzeczy ale jak przypuszczałem po zmianie trzeba je będzie ustawić na nowo i nie myliłem się.

Oczywiście każdy ma swój rozum i na nim powinien bazować z opiniowaniem. Środowiska około Archowe są zbulwersowane zmianą. Czy jest czym? Moim zdaniem nie.

Cały problem polega na tym iż konieczne będzie przeczytanie kilku dodatkowych manuali i zmiana sposobu myślenia. Z profesjonalisty każdy staje się aspirantem do tego tytułu.

Po samej migracji jest niefajnie, owszem. Niestety do poprawnej obsługi systemd konieczne jest doinstalowanie pewnego pakietu który konfliktuje z dwoma podstawowymi pakietami poprzedniej wersji przez co trzeba je usunąć.

System lubi po tym mieć przeróżne problemy. Mi nie odpalało się XFCE. Wszystko zrobiło się angielskie i kilka innych baboli jak brak autologowania do systemu.

Po około trzech godzinach wszystko zostało  przywrócone. Szybki start Archa jest jeszcze szybszy. Może się wydawać niemożliwe ale jednak. Zmiana uruchamiania i konfigurowania sieci z dotychczasowego na NetworkManager zlikwidowała dość częsty (u mnie ale i u innych z tego co znalazłem za necie) problem z brakiem sieci po uruchomieniu.

Dodatkowe pliki konfiguracyjne są przejrzyście opisane. Nie było problemu z przywróceniem jezyka polskiego w systemie i innymi pierdołami. Nawet obsługa procesów okazała się nie tak skomplikowana. Skoro ja dałem rade wy też dacie.

Jedyny babol na którym wiszę to brak możliwości wyłączenia lub zrestartowania systemu z menu XFCE. Podobno na innych środowiskach też występuje. Jak na razie robię to z konsoli ale zapewne znajdę winowajcę takiego stanu już wkrótce.

Dlatego już niedługo kontynuacja poprzedniego wpisu. Będzie dużo czytania :)

niedziela, 23 września 2012

Archlinux - krok I. Instalacja systemu.

Witam czytelników.


Jak obiecałem opiszę przebieg instalacji Archlinux'a na moim komputerze. Nie będę starał się opisywać możliwych wariantów instalacji w zależności od posiadanego sprzętu gdyż była by to teoretyczna teoria i mogło by skończyć się pisaniem bzdur.

Kilka wyjaśnień.


Po pierwsze. O Archu słyszałem dużo dobrego, oprócz tego iż jest przyjazny dla użytkownika i łatwy w konfiguracji. Miało to wpływ na sceptycyzm w podejściu do niego.

Po drugie. Opis instalacji na Wiki Archa jest taki że zapewne nic by mi z tego nie wyszło, chociaż trzeba powiedzieć że są tam podane również informacje których w innych źródłach nie ma, a są dość istotne.

Po trzecie. Opis instalacji będzie odnosił się do tego poradnika [LINK]. Będę stosował cytowanie wraz z komentarzami. Jeszcze nie wiem jak wyjdzie sprawa z grafikami (gdybym instalował na maszynie wirtualnej nie było by problemu, niestety mój komp tego nie uciągnie więc szło na żywca a aparat nie za bardzo potrafił strzelić fotkę monitora) ale postaram się.

Zaczynamy.


Do instalacji wykorzystałem nagrany na DVD obraz Archlinux 8.2012. Instalacja przez sieć. Być może gdybym nie miał sieci to na płycie są podstawowe pakiety, i przypuszczam że słowo podstawowe jest jak najbardziej poprawne.

Etap 1 : Partycje

Po uruchomieniu płyty instalacyjnej Archa przygotuj partycje za pomocą programów „fdisk”, „cfdisk” oraz mkfs (patrz poprzedni rozdział). Jeśli masz już partycje gotowe, to możesz przejść do następnego kroku.
Ja partycje przygotowałem używając gParted z bootowalnego Puppy Linux. Kilka słów o partycjonowaniu. Jeśli na dysku będzie tylko Linux i nie będziemy robić żadnych cudów to wystarczą nam 4 partycje podstawowe. Jeśli natomiast chcemy mieć partycji więcej to musimy czwartą partycję zrobić jako rozszerzoną i dopiero na niej zdefiniować większą ilość partycji.

środa, 12 września 2012

Arch Linux - rolling release - zalety i wady Porównanie do Debian Sid/Testing.

Dziś krotko na temat Archa, choć kilka wad i zalet wymieniłem w ostatnim poście dzisiaj dorzucę coś jeszcze do tej puli.

Wadą (i jednocześnie zaletą Archa) jest dystrybucja typu rolling release, co przynajmniej w teorii znaczy, że raz zainstalowany system jest zainstalowany na stałe, unikamy żonglerki systemowej i częstych instalacji w porównaniu do klasycznych dystrybucji. Już kiedyś miałem przyjemność korzystać z modelu rolling release w przypadku PCLinuxOS Openbox, którego miałem na dysku około dwóch lat bez najmniejszych problemów. Nie wiem nawet po co go wymieniłem na inne dystrybucje, zapewne po prostu stęskniłem się za testowaniem i zapragnąłem zacząć od zera.


Wbrew wielu pozytywnym opiniom w internecie nie sprawdził mi się model rolling release w przypadku Debian Sid oraz Testing. Zawsze, ale to zawsze te dystrybucje wysypywały mi się po aktualizacjach, czasem zaledwie kilku!

Według mnie, jeśli ktoś chce Debiana do poważnych zastosowań, nie ma wyjścia, Debian Stable, ewentualnie z backportami najnowszych aplikacji, ale jednak stable, a nie żadne testingi czy sidy, które co chwila się wysypują.

Arch Linux mimo wielu aktualizacji trzyma się dobrze. Mimo najnowszego oprogramowania serwowanego nam bez poprawek i głębokich testów zauważyłem jak na razie tylko dwa błędy. Jeden uniemożliwiał uruchomienie się LibreOffice, problem trwał może ze 2 dni, drugi - drobny bug w konfiguracji Firefox, nieistotny dla pracy codziennej.

W porównaniu do PCLinuxOS (rodzina Mandriva/Mageia) zauważalna jest radykalna poprawa prędkości uruchamiania. Szybkość uruchamiania i zamykania systemu jest nawet większa niż w Debianie...

Na dzisiaj to by było tyle :>

piątek, 7 września 2012

Arch Linux oraz powitanie kolegi Tombuli

Zaraziłem się ostatnio Archem a sprawcą tego zamieszania jest kol. Tombula. Tak jak ja niegdyś przeciągnąłem kolegę na stronę Magicznego Remiksu/Magei tak kolega za sprawą swoich wpisów zaintrygował mnie i po zapoznaniu się z tematem Archa... załapałem bakcyla.

Oczywiście serdecznie kolegę witam w gronie autorów bloga :)

Mam nadzieję, że nasze wspólne zainteresowania dadzą nam kupę dobrej zabawy, a nasze różnice 'światopoglądowe'... hmm... to będzie niczym odrobina pieprzu w pysznej i bogatej potrawie.


Dziś krótko i na temat, ponieważ jestem w trakcie małej przerwy na herbatę pomiędzy sporządzeniem umów dla kluczowego klienta a 'sprawami technicznymi' - jakie korzyści widzę z używania Archa:

- niesamowita lekkość systemu, niskie zużycie RAMu
- duża responsywność
- imponująco krótki czas startu systemu oraz jego zamykania
- najnowsze paczki i programy
- sprawny i szybki manager pakietów

Minusy?
- system jest średnio trudny w postawieniu i początkowej konfiguracji, dlatego ja poszedłem na łatwiznę i do jego instalacji użyłem livecd Bridge Linux (livecd 100% kompatybilny z Archem i jego repozytoriami).
- możliwe drobne problemy z uwagi na świeżość waniliowych pakietów, na przykład nie działa mi LibreOffice z repo, (przypuszczam, że najbliższa aktualizacja załatwi sprawę), przez co zaprzyjaźniłem się z pakietem Calligra (o czym będzie wpis+recenzja)
- w konfiguracji GRUB2 Bridge Linux był drobny błąd, brak opcji ustawienia partycji dla hibernacji przy konfiguracji kernela, ale to wina livecd, nie Archa

...na razie na tyle o Archu.... ciąg dalszy nastąpi...

P.S. Arszu :) na ciebie też czekam, ten blog to nie tylko Linux, ale i komputery/gry w ogólności.



piątek, 17 sierpnia 2012

Windows XP minimalisty - wpis gościnny.

Autorem dzisiejszego wpisu jest Rafał z bloga Kariera Rentiera.


Niestety, moja znajomość z Linuxem zakończyła się po odpaleniu raz w życiu Knoppixa z płytki (nie pamiętam z jakich przyczyn to robiłem), stąd też nie mogę podzielić się informacjami na temat optymalizowania żadnej z linukoswych dystrybucji. Jednak dzięki uprzejmości admina, zamieszczam tekst poświęcony na sprzątaniu komputerów z zainstalowanym Windowsem.

Większość ludzi wcale nie jest zadowolona ze stanu, w jakim znajdują się ich komputery (podobnie zresztą jak finanse, czy inne dziedziny życia). Pulpity zasypane są masą ikon, lista programów w menu start nie mieści się na ekranie, a system odpala się pół godziny z powodu masy uruchamianych razem z nim programów. Jak więc poradzić sobie z takim bałaganem?

1. Instaluj tylko potrzebne aplikacje
Obecnie do prawie każdego programu dorzucana jest cała masa zbędnych gadżetów. Są to inne aplikacje, dodatki do przeglądarek, automatyczne aktualizacje... po co to komu?
Dodatkowo, do każdego dodatku tworzone są skróty w różnych miejscach.
Na szczęście, zazwyczaj mamy możliwość wyboru, czy „gratisy” instalujemy, czy nie. Często, aby to zrobić trzeba wybrać „instalację użytkownika” lub „instalację zaawansowaną”.

2. Usuń zbędne skróty
Skrót to ikonka w łatwo dostępnym miejscu, która ma nam skrócić drogę do pliku zapisanego gdzieś głęboko w skomplikowanej strukturze folderów. Niestety, wspomniane wyżej instalatory tworzą ich zdecydowanie za dużo. Ulubionymi miejscami do tworzenia skrótów są: pulpit, pasek szybkiego uruchamiania i menu start. Najprawdopodobniej większość operacji na komputerze wykonujesz używając mniejszości zainstalowanych na nim programów (zasada Pareto). Skróty do tych aplikacji należy zostawić

3. Autostart
Wraz ze startem systemu uruchamia się mnostwo programów. Sęk w tym, że często są one zbędne. Wejdź w Menu Start a następnie w „Uruchom” i wpisz „msconfig”. W zakładce „uruchamianie” znajdziesz listę programów otwieranych z systemem. Przejrzyj je. Tych, których element docelowy znajduje się w folderze Windowsa lepiej nie ruszaj, jeżeli nie jesteś doświadczonym użytkownikiem komputera. Pozostałe przejrzyj i wywal. Pamiętaj jednak, że zmiana tych opcji jest nieco ryzykowna, i należy ją stosować rozważnie.

4. Usuń niepotrzebne programy.
Najprawdopodobniej masz już komputer od dłuższego czasu. W czasie jego używania zainstalowałeś sporo programów, które są już niepotrzebne. Warto się im przyjrzeć, a następnie pousuwać. Jak to zrobić? Po pierwsze, szukając deinstalatora dla każdej aplikacji oddzielnie. Możesz jednak użyć rozwiązań systemowych. Jeżeli wejdziesz w Panel Sterowania i następnie w „Dodaj/Usuń Programy” wyświetli Ci się pełna lista zainstalowanych aplikacji, które możesz usunąć. Uważaj jednak na dziwne nazwy, których nie kojarzysz to mogą być sterowniki, wtyczki do przeglądarek lub inne, potrzebne rzeczy. Aby dowiedzieć się więcej na temat danego programu wystarczy po prostu wrzucić jego nazwę w Google.
„Pełna lista” może jednak zawierać błędy. Jeżeli bowiem formatowałeś dysk systemowy i ponownie instalowałeś system, to programy zapisane na innych partycjach przed formatem nie będą się wyświetlały, i trzeba je odinstalować ręcznie.

5. Dostosowanie systemu
Cóż – możliwości „odchudzania” Microsoftowych produktów jest bardzo wiele. Większość z nich wymaga jednak głębokiej ingerencji w system, której nie polecam dla początkujących użytkowników.
W związku z powyższym przedstawię tylko kilka porad, które można dosyć łatwo wprowadzić w życie.
Klikając prawym przyciskiem myszy na Menu Start i wybierając „Właściwości” a następnie przycisk „Dostosuj” pojawi Ci się okienko konfiguracji Menu Start. Pod fiszką „zaawansowane” możesz wybrać, które ikony mają się pojawiać po naciśnięciu przycisku Menu Start.
Ikony na pulpicie schowasz, wchodząc we właściwości ekranu (prawy przycisk myszki w dowolnym miejscu Pulpitu a następnie „właściwości”) a następnie fiszkę „Pulpit” i przycisk „Dostosuj Pulpit”. Niestety, nie da się usunąć w ten sposób ikonki Kosza.
aby przywrócić znany ze starych Windowsów wygląd, kliknij prawym przyciskiem myszy na „Mój Komputer”, następnie wybierz Właściwości--->Zaawansowane--->”Ustawienia” (pierwsze od góry) a następnie zaznacz opcję „dopasuj do uzyskania jak najlepszej wydajności”.

6. Gdzie są granice, czyli czego nie ruszać?
Naturalnie są pewne granice, których przekroczenie może wyrządzić nam sporo szkód. Czego więc nie powinniśmy ruszać, usprawniając nasz system?
Po pierwsze, nie powinniśmy wyłączać antywirusa i aktualizacji systemu. Dla mnie osobiście są to rzeczy priorytetowe, bez których jakakolwiek praca na komputerze jest wykluczona.
Po drugie, nie bawmy się procesami, których nie rozumiemy. Grzebanie w rejestrze systemowym, albo w usługach windowsowych zostawmy ludziom, którzy się na tym znają. Nie warto ryzykować awarii dla super-lekkiego komputera.
Po trzecie, nie komplikujmy sobie życia. Jeżeli używasz jakiejś aplikacji naprawdę często, to zostaw sobie skrót, w przeciwnym czasie będziesz tracić czas na bieganie po dysku i szukanie programu źródłowego.

-+-+-+-+-+-+-+-+-+-+-+-+-+-+-+-+-+-+-+-+-+-+-+-+-+-+-+-+-+-+-+-+-+-+-+-+-

A Ty w jaki sposób dbasz o porządek na swoim komputerze?

P.S. A ja oczywiście zachęcam gorąco do odwiedzenia autora bloga Kariera Rentiera, gdzie można naprawdę poczytać dużo fajnych rzeczy.

czwartek, 26 lipca 2012

Dlaczego warto używać systemu Linux? Programy, licencja i prawo.

Proste pytanie, które zadają mi często osoby w otoczeniu (wszyscy wiedzą, że jestem Linuksiarzem). Wszyscy chcą prostych odpowiedzi - jakiś argumentów "za". Proszę, pierwsze 3 argumenty, które mi przychodzą do głowy.




1. Programy. System, który instaluję, czy to Magiczny Remix Mageia, czy LinuxMint jest całością - nie martwię się o "stawianie" systemu. Na jednym z rodzinnych lapków stawiałem Windows XP. Instalacja oraz dobieranie niezbędnych programów zajęło mi ok 6h. W LinuxMint niemal wszystko co chcę jest od razu w instalacji domyślnej. Ot, może doinstalowałem VLC do podstawowego zestawu i jakieś 2-3 popularne gry. 25 minut "pracy" z instalacją. W domyślnym zestawie są absolutnie wszystkie potrzebne mi programy.

2. Nowe programy. Nie latam po dziesiątkach stron internetowych, aby zainstalować program. No może zainstaluję Google Chrome z oficjalnej strony Google, ale właściwie poza tym 99% potrzebnych mi programów jest w Centrum Oprogramowania, w managerze pakietów (Synaptic), czy w innym Supermarkecie Oprogramowania.

Dobór oprogramowania jest scentralizowany i dostępny w jednym miejscu. Ok 35-40 tysięcy dostępnych programów i pakietów to norma.

3. Mam długi support i wsparcie za friko. Na najnowszym LinuxMint to jest 5 lat. Dłużej niż jest w stanie wyżyć laptop na jakim pracuję. Firma produkująca LinuxMint zarabia na kontraktach z Yahoo!, a ja mam system za darmo. Nie martwię się jakimikolwiek kwestiami prawnymi, licencyjnymi, faktem że systemu używam dla potrzeb firmowych, że ktoś mnie może za coś podać do sądu. (Bo na przykład za użycie promocyjnego Microsoft Office Home, w pracy lub dla celów pracy, mogą cię zaskarżyć! Mogą cię zaskarżyć za użyczenie/pożyczenie komuś twojego komputera!) Mam po prostu w nosie cały prawny chaos i ograniczenia Microsoftu, a przecież jestem przedsiębiorcą - najłatwiejszym celem prawno-sądowym dla różnych cwanych korporacyjnych prawników!

środa, 11 lipca 2012

Cinnamon kontra Gnome Classic (no effects)

W sumie powinienem zatytułować wpis Gnome 3 Desktop Shell vs Gnome Classic (no effects) bo Cinnamon nie jest niczym innym jak modyfikacją shell'a Gnome 3. Oczywiście niemal wszystkie warianty środowisk zastosowanych w Linux Mint wyglądają i funkcjonują jak Windows, ale są pewne różnice tu i tam.


Jestem sobie linuksowym wojownikiem, hahaha...

Cinnamon ma w sobie o wiele więcej możliwości, efektów i nieco inny system menu niż tryb Gnome Classic. Niby nadal jest to dokładnie to samo środowisko, ale Gnome Classic bez efektów działa na moim netbooku o wiele szybciej niż Cinnamon, radykalnie krótszy jest czas startu środowiska, szybciej aktywuje się menu po naciśnięciu przycisku start/menu - środowisko jest bardziej responsywne.

Szczerze mówiąc czekam na edycję Linux Mint XFCE i jeśli instalacja XFCE Mint Desktop nie pochłonie za sobą kosmicznie wielkich zależności - wypróbuję to. (Na "gołym" XFCE z repozytorium ubuntu już co nieco potestowałem.)

poniedziałek, 9 lipca 2012

LinuxMint Maya - Cinnamon

Od wczoraj pracuję na netbooku na nowym systemie a jest to Mint Maya w wersji Cinnamon. Czym jest Cinnamon? Jest to środowisko Gnome 3 zmodyfikowane tak, aby jak najbardziej podpasowało emigrantom z Windows.

Poniżej, po kliknieciu w obrazek, możecie zobaczyć mój pulpit Cinnamon Gnome Classic (No Effects). Jest to najprostszy pulpit przypominający to co znamy z Windows XP. Szczerze mówiąc na netbooku wiele więcej nie potrzeba.



Dlaczego wybrałem Linux Mint (czyli zmodyfikowane Ubuntu)? Proste - polecenie systemu przez sprzedawcę komputera - pomyślne testy - obsługa mojego netbooka i wszystkich urządzeń peryferyjnych oraz ekstremalnie długi czas supportu, dobre kilka lat. Wybrana wersja jest wersją LTS, a mi się wybitnie nie chce co rok zmieniać system z uwagi na nieaktualne oprogramowanie. Zatem nie planuję zmieniać tego systemu - zdecydowanie pogości u mnie dłużej.

(Na desktopie zapewne wyląduje jednak Magiczny Remix Mageia 2 ze środowiskiem KDE, aby było jakieś urozmaicenie.)

wtorek, 3 lipca 2012

Amiga - Commodore USA

Tak się zdarzyło ostatnimi czasy, że firma Commodore USA wypuściła serię komputerów marki Amiga. Fakt został nawet dostrzeżony w poczytnych mediach i narobił nieco szumu w środowisku. Oooo mamy wielki come back, Amiga wróciła. Wielki powód do radości! Czyżby?



Mała analiza tematu pokazuje, że mamy do czynienia ze ściemą. Licencjobiorca marki wypuścił po prostu zwykły komputer PC w modnej obudowie od Chińczyka i z rebrandowanym Linux Mint. Inicjatywa reaktywacji marki zapewne byłaby sympatyczna gdyby nie katastroficznie wysoka cena.

Zaraz zaraz... Amiga w przeszłości była w miarę popularnym komputerem dla ogółu sprzedawanym w relatywnie dobrej cenie. A tu mamy coś co w żadnym stopniu nie przypomina prawdziwej Amigi (nie ważne jak niektórzy sympatyczni koledzy z PPA zaklinają rzeczywistość - nie zmienią jej).

Ja jestem po zakupie uzywanego netbooka, wydałem 480 zł z fakturą, ten post piszę z Linux Mint 12, czyli systemu będącego de facto Commodore OS Vision instalowanym na komputerze "Amiga made by C=USA". Zgodnie z aktualną linią ja, linuksiarz na PC-cie, jestem prawdziwym amigowcem! Przezabawne. Hmm ano tak, naklejki nie ma, ale jaki problem dorobić i przykleić na mojego mintowego lapka. :)

Powiem wam, że gdybym był mocno zorientowany na markę i szukał oryginalnego, firmowego rozwiązania na PC wybrałbym raczej komputer MintBox, produkowany z poparciem teamu LinuxMint. Nowa Amiga nie jest niczym ciekawym. Niestety - wyszła klapa pełna gębą.

wtorek, 5 czerwca 2012

Jak zdobyć dziewczynę?

Jak zdobyć dziewczynę? Hmm... czy myślisz Drogi Czytelniku, że ten artykuł to poradnik dla młodego informatyka? I tak i nie... a na pewno nie do końca. O co zatem chodzi? O to, że może rozwinę temat w kolejnych postach, natomiast dziś powiem Ci jakiego błędu nie powinieneś popełniać, jeśli jako młody, zdolny informatyk chcesz zdobyć dziewczynę.


Otóż pewnego dnia dzwonię do młodszego kolegi Jacka. Jacek podekscytowany, z zachwytem wielkim mówi coś w tym stylu: - Wiesz co? Wiesz co! Byłem u Mariki! Siedzieliśmy z Mariką na jednej kanapie, ale ona ładna.... no szok....!
Pytam go jakim cudem w ogóle znalazł się na kanapie u Mariki i co robił dalej.
- "Nooo... no nic... trochę rozmawialiśmy... kompa naprawiałem... Marika w ogóle go rozwaliła... stawianie systemu... ale się ze sterownikami namęczyłem, chłopie nie uwierzysz".
Pytam zatem co dalej, czy coś "ten tego" i czy są jakieś plany - Jacek mówi, że nie. Pytam czy coś skasował za naprawę - Jacek mówi, że nie, bo po koleżeńsku nie wypada, a w ogóle dziewczyna ładna i fajna. No ale jak - kontynuuję - rozumiem, że Ona go za to zaprosiła na jakiś obiad, chociaż na pizzę do pobliskiego lokalu. No nie. Nic. Kanapki ci zrobiła? Nieeee... nic.
No to Jaca nieźle opierniczyłem. Dlaczego? Bo się dał złapać jak myszka sprytnej kocicy i nic z tego nie dostał!


Moi młodsi koledzy - nie róbcie czegoś takiego jak Jacek - bo tak "zdobyć dziewczynę" to nie zdobędziecie. Po pierwsze strasznie psujecie rynek nam starszym "informatykom" od stawiania Windowsa czy Linuksa, po drugie strasznie rozpuszczacie przez to kobiety - i nie tylko wam jest później trudniej, ale i waszym następcom. Tak czy inaczej łamiecie żelazna zasadę informatyki i uwodzenia kobiet w jednym: "There ain't no such thing as a free beer."

Psujecie studencko-osiedlowy rynek komercyjny, a przynajmniej niepisany system barterowy, który obowiązuje w takich relacjach. Skoro pomagacie znajomej znajomego przy komputerze - to niech ona się za to odpowiednio odwdzięczy i nie wahajcie się o tym pewnie mówić (a dodatkowo wyjdziecie na pewnych siebie mężczyzn). Niech taka Marika, choćby włoży swój trud i wysiłek i w zamian za waszą pracę ugotuje wam coś pysznego albo zrobi talerz pysznych kanapek + poczęstuje dobrym piwem/kawą/herbatą (niepotrzebne skreślić). Finansów absolutnie nie musimy wymagać, choć (jak dla Jaca) ideałem byłoby zaproszenie na kolację do lokalu albo bilety do kina, za które Marika zapłaci! (Tak... kurka... równouprawnienie mamy!).


W przypadku Jacka, który bardzo, ale to bardzo wzdychał do Mariki - mamy podwójną klapę. Po pierwsze bo nie wykorzystał okazji i wprost nie powiedział - "Dziewczyno... zrobię ci PC, że mucha nie siada... ale za to pójdziemy RAZEM do kina, na imprezę do klubu albo przynajmniej stawiasz dobre piwko w najnowszej irlandzkiej knajpie". Po drugie, że nie wyszedł na pewnego siebie fachowca... i pewnego siebie mężczyznę który ceni swój czas.


Kobiety bardzo lubią pewnych siebie chłopaków, którzy siebie cenią. Gwarantuję wam. Nic nie zyskacie jako "nieśmiali koledzy" robiący jedynie okrągłe oczka na kanapie podczas gdy pakiety kolejno wędrują na /dev/sda1 i liczący, że jak kiedyś komp Marice się zepsuje... to może... może znów. Sorka koledzy, w międzyczasie Marika pozna w klubie czy na praktyce Tomka z Działu Marketingu, który zajedzie po nią używaną, ale zadbaną furą i ten pewnie szybko skruszy lody na szlaku do jej serca...

poniedziałek, 14 maja 2012

Używanie systemu Linux na starym sprzęcie

Zasadniczo pierwsza część tego posta oraz dyskusji, a także specyfikacja sprzętu jest tutaj, na moim głównym blogu, natomiast tutaj kolej na dalsze przemyślenia.

Co byśmy nie robili wymagania sprzętowe rosną z roku na rok, możemy dla starszego komputera, lub maszyny złożonej ze starych części, zainstalować lekki system - nielegalny mod Windows XP lub legalny Linux. Wybieram osobiście to drugie rozwiązanie, choć nie rozumiem, dlaczego zakupionej legalnie licencji Windows nie mogę przenieść na inny komputer lub inne "distro" Windowsa.

Tak czy inaczej, nie oczekujmy cudów od starej maszyny. Jeśli jesteś użytkownikiem który jednocześnie ma pootwierane kilkadziesiąt kart w przeglądarce, jest zalogowany jednocześnie na kilku portalach społecznościowych, w tle słucha muzyki z YouTube a do tego ma otwarty Skype, robiąc jednocześnie projekt graficzny w Gimp czy Photoshop oraz mając otwarty jakiś dokument w LibreOffice czy MSOffice zapomnij o starym komputerze - sprzedaj go jakiemuś pasjonatowi, choćby za kilka cztero- czy sześciopaków Żywca i oszczędź sobie nerwów.



Racjonalne jest oczekiwanie od starej maszyny tego, co może ona dać. Realne jest otwarcie kilku kart przeglądarki np. na Opera (dość szybka przeglądarka na stare maszyny), najlepiej z FlashBlockiem (Firefox) lub w ogóle bez plugina Flash, aby całość nie muliła i odpalenie w tle muzyki z MP3 lub radia internetowego, powiedzmy, że do tego otwarcie jakiegoś lekkiego, tekstowego komunikatora, itp. Do tego pisanie czegoś w jakimś lekkim edytorze jak np. AbiWord.

Jeśli jesteś oszczędnym realistą, zaakceptujesz ograniczenia i poznasz możliwości starego sprzętu - będziesz się z tym czuł dobrze. Jeśli nie - zapomnij o tej zabawie raz na zawsze. Przyda się także drobna zmiana zwyczajów - nie ma co - stary sprzęt będzie startował wolniej. Zamiast dotychczasowego zaparzenia kawy podejścia do biurka i włączenia maszyny w celu szybkiego sprawdzenia porannych wiadomości warto najpierw kliknąć przycisk Power, dopiero potem pójść po kawę i po powrocie cieszyć się odpalonym systemem... drobna ale cenna wskazówka.

Jeśli do starej maszyny nie przekonują cie argumenty hobbystyczne (frajda ze złożenia kompa ze starych części), ani argumenty ekologiczne (reusability & recycling) to może przekona cię kwestia bezpieczeństwa i wartości - stara maszyna jest (finansowo) niewiele warta - jeśli wyjeżdżasz na wakacje nie musisz się martwić o cenny sprzęt (włamania), jeśli twoje dziecko lubi gry komputerowe i męczenie sprzętu - możesz bez problemu "poświęcić" starszą maszynę na jakieś nieźle grywalne gry retro albo lekkie gry linuksowe (np moje ulubione Chromium B.S.U, Foobillard, FreeCiv, Frozen Bubble, Tux Racer, czy jakiś klon Giana Sisters, itp.)

Powodzenia dla innych twardzieli zdecydowanie walczących ze starym sprzętem! :)

czwartek, 19 kwietnia 2012

Instalacja Salix (wersja live) w trybie 'frugal' na twardym dysku.

Z tego co widziałem na necie nikomu nie udało się zainstalować w trybie 'frugal install' liveCD dystrybucji Salix, która jest popularną modyfikacją starego dobrego Slackware, w pełni kompatybilną z oryginałem.

O co chodzi? Chodzi o instalację analogiczną do pracy z LiveCD na już istniejącej partycji zajętej przez inny system lub dane innego systemu (np. Windows).

Jedna z systemowych tapet SalixOS, co jak co, ja nie narzekam!!! :P Wersja full po kliku.

Salix rozkłada na łopatki Zenwalk, z którego się wywodzi - powrót do korzeni i do kompatybilności ze Slackware był jedną z lepszych decyzji ostatnich lat w teamie Zenwalk (część developerów).

Wracając do tematu - skoro jak widać nikomu się to nie udało, albo po prostu nikt nie próbował (w polskiej blogosferze nikt, w angielskiej nieudane próby), ja postanowiłem tego dokonać - nie ma to jak szczypta megalomanii.

Rozpakowałem zatem plik iso z liveCD Salix'a, katalog /boot wrzuciłem do katalogu /salix dopiero co utworzonego na partycji sda6 (czyli według numeracji grubowskiej hd0,5) natomiast całą resztę dysku wypakowałem do partycji głównej!

Dlaczego tak? Bo na tej samej partycji jest Mageia, której nie chciałem zdewastować nadpisywaniem katalogów!

mój wpis w grubie:

title salixlive-MINIMUM
kernel (hd0,5)/salix/boot/vmlinuz root=/dev/ram0 quiet lang=pl_PL keyb=pl autologin
initrd (hd0,5)/salix/boot/initrd.xz
boot


Plik persistent (plikoparycja z danymi) rezyduje na partycji vfat z moimi danymi jeszcze z czasów Windows'a (utworzone persistent manager'em). Z analiz nieudanych prób anglojęzycznych kolegów wywnioskowałem, że program rozruchowy (skrypty live) Salixlive nie rozpoznają partycji ext4, na szczęście u mnie jest do dyspozycji ext3 i vfat.

System działa całkiem szybko - minimalnie wolniej niż realna instalacja - zdecydowanie szybciej niż LiveCD. Salix to miód - jest tym dla Slackware, czym Mageia/Magiczny Remix/Mandriva dla Linuksa biurkowego.

niedziela, 8 kwietnia 2012

Nie liczy się system operacyjny - liczy się "killer application"

Czym jest Desktop? Czym jest optymalny system operacyjny? Czy ten, lub tamten fork *BSD, lub dystrybucja AROS nadaje się w ogóle na Desktop w pracy/domowy komputer? Jaki Linux będzie najlepszy na początek?

Te oraz setki innych pytań zajmują głowy czytelników.

Dla mnie jednak te pytania i odpowiedzi na nie liczą się coraz mniej! Racjonalizuję mój czas spędzany przy komputerach, czas spędzany na instalacjach i konfiguracjach. Pod moją kontrolą jest coraz więcej maszyn i dochodzę do wniosku, że nie muszą one spełniać wymogu uniwersalności!

Tak więc na jednym punkcie dostępowym w pracy nie będę zajmował się dylematem, czy działa mi najnowsza edycja VLC oraz czy system domyślnie odczytuje napisy do filmów w kodowaniu windowsowskim. Na tym komputerze w ogóle nawet nie używam dźwięku.

Na omawianym punkcie będę potrzebował natomiast kilku kluczowych dla mnie aplikacji, decydujących o wartości danego systemu, kiedyś na taką aplikację mówiło się killer-app.

Dla mnie killer app'em decydującym o wartości Linuksa jest na tym stanowisku program K3b (odpowiednik Nero), OpenOffice/LibreOffice oraz Gimp.

I śmieszy mnie jeśli grono pryszczaków, którzy sami piratują Photoshopa i MSOffice, wylewają wiadra pomyj na OpenOffice i Gimpa. Ja używam tych programów od około 10 lat, równolegle z Photoshopem i Microsoft Office znam ich możliwości i ograniczenia. Biorę to co te appsy mi dają i NIE NARZEKAM. Mam to ZA DARMO i legalnie!

Rewelacją jest dla mnie wieloplatformowość, to że mogę ich używać także pod Windows. Windows jest ważny, to dominujący system i nie ma się co obrażać o fakt - w tej chwili pracuję na maszynie pod Windows, jako że mój preferowany system nie obsługuje jednego z układów graficznych, cieszę się bardzo mogąc kontynuować pracę z innego stanowiska i potem przenieść ją tam z powrotem.

Wracając do narzekań pryszczaków - ja NIE oczekuję, że bardzo złożony plik z Photoshopa idealnie odczyta mi się pod GIMP'em nie gubiąc/scalając niektórych warstw czy pewnych atrybutów. Jeśli naprawdę jesteś grafikiem, który potrzebuje aż takiej złożoności i kompatybilności - to stać się na stanowisko Windows lub MacOS X oraz oryginalnego Photoshopa dokładnie w tej samej wersji co w twojej agencji reklamowej! Więc nie masz powodów do narzekań.

Mi wystarczy jeśli GIMP w wersji 2.XYZ będzie kompatybilny z GIMPem 2.XYN (i nawet nie jakiś GIMP "legacy", ale po prostu z tej samej głównej gałęzi rozwojowej). Wystarczy mi jeśli będę w stanie obrobić fotki i grafiki na stronę www na użytek priv oraz małego biura. Proste? Proste! I nie ma co bić piany, że GIMP nie jest darmowym Photoshopem! Bo nie jest, nie będzie i nie ma być!!!

Ta sama historia jest z LibreOffice i OpenOffice.


Polecam oczywiście artykuł kolegi podsumowujący próby instalacji Linuksa w domu - TUTAJ. Jestem w kilku momentach krytyczny co do jego wniosków, ale warto przeczytać.

czwartek, 29 marca 2012

Puppy Slacko - poprawa wyświetlania czcionek na monitorach LCD - wygładzanie, hinting RGB

Niezależnie czy instalujemy Puppy Slacko w wersji frugal, czy na nośniku wymiennym - to jeśli stosujemy plik np. *.3fs gdzie zapisujemy nasze dane i konfigurację warto poprawić wyświetlanie czcionek, tak aby wyglądało to jak w Puppy Lucid. Nie wiem jak wam, ale mi się lepiej pracuje na dobrze wygładzonych fontach z podpikselowym RGB (RGB subpixel hinting).

To jest częsty problem zapytań na forach.... Linux - brzydkie czcionki - co robić?


Oto rozwiązanie:

Puppy Slacko jest binarnie oparty na Slackware/Salix, gdzie czcionki z RGB trzeba ustawiać ręcznie tak jak w Slackware, jest może trochę roboty, ale mamy za to Puppiego aktualniejszego niż Lucid.

Zatem wchodzimy na stronę: http://someslack.wordpress.com/2012/01/03/infinalitys-font-rendering-on-slackware-2/ i na dole artykułu szukamy sekcji: Packages for Slackware 13.37, interesują nas 3 pakiety, ale w sumie w zupełności wystarczą 2 pierwsze (qt to wielka krowa, niepotrzebna w podstawowej instalacji Puppiego):

i486: freetype (md5sum) | libXft (md5sum) | qt (md5sum)

pobieramy je i klikamy na nie pod managerem plików - wybieramy instalację pakietu:

w katalogu ./root zmieniamy wpis w pliku .fonts.conf

fragment odpowiedzialny za rgb powinien wyglądać mniej więcej tak jak tutaj:

https://github.com/clwillingham/Tinycore-Scripted-Remaster/blob/master/src/extract/etc/fonts/conf.avail/10-sub-pixel-rgb.conf

Można też po prostu przekopiować sobie plik .fonts.conf z Puppy Lucid.

poniedziałek, 26 marca 2012

Przykładowa konfiguracja GRUB dla Puppy Linux - menu.lst - instalacja na twardy dysk.

Zdecydowałem się na opublikowanie angielskich wpisów, ponieważ wiele osób nie może w łatwy sposób znaleźć potrzebnych informacji na stronach dystrybucji - wszystko wydaje się proste w teorii, w praktyce strasznie trudno znaleźć tak banalny wpis jak:


title Puppy
rootnoverify (hd0,0)
kernel /puppy/vmlinuz psubdir=puppy
initrd /puppy/initrd.gz


Zawartość powyżej należy wkleić do grub.conf lub menu.lst bootloadera przy założeniu, że zawartość rozpakowanego pliku iso z Puppy Linuksem skopjujemy pod rootem do głównego katalogu do /puppy/

Przy wyjściu w łatwy sposób można utworzyć plik z naszymi danymi w zasadzie ciągle klikając enter.

Uwaga: jest to instalacja typu frugal - czyli tak jakbyśmy używali trybu liveCD, ale znacznie wygodniej - bo z dysku twardego.


Dochodzenie do takich banałów jest czasem jak przedzieranie się przez las - w najbliższym czasie powiem wam jak zainstalować w wersji frugal liveCD Salix'a. Najwyraźniej jestem pierwszą osobą w necie, która tego cudu dokonała.

niedziela, 25 marca 2012

Example GRUB configuration for Puppy Linux - menu.lst - frugal installation onto a hard disk.

This information may prove useful if you want to install Puppy Linux onto your hard disk in a frugal way.

I have downloaded the Puppy *.iso file and extracted it to /puppy/ on my sda1 (as a root user).

GRUB configuration entry is quite simple (however, difficult to find on the net).

This is my menu.lst entry:

title Puppy
rootnoverify (hd0,0)
kernel /puppy/vmlinuz psubdir=puppy
initrd /puppy/initrd.gz


Simple, isn't it? The /puppy folder will contain the *.2sf of *.3fs file with your personal data. You will be asked for creating the file after the first shutdown of your frugal "installation". (In most cases - just press ENTER a few times).

Example GRUB configuration for Porteus 1.1 - menu.lst - hdd frugal installation.

This information may prove useful if you want to install Porteus on your hdd in the Puppy Linux manner (frugal):

I have downloaded the Porteus *.iso file and extracted it to /porteus/ on my hdd.

Note that it creates a double path for accessing some porteus data, which has to be included in the following grub configuration. (This is the main mistake of poeole wanting to perform frugal installation of Porteus!)

Here it goes:

title porteus 1.1
kernel (hd0,0)/porteus/boot/vmlinuz from_dev=/dev/sda1 from_dir=porteus/porteus ramdisk_size=6666 root=/dev/ram0 rw toroot autoexec=xconf;telinit~4 max_loop=256 changes=/mnt/sda1/porteus/porteus/notebook18.dat
initrd=(hd0,0)/porteus/boot/initrd.xz
boot


This is the entry in my menu.lst - I've created the data file named notebook18.dat

Of course I do not recommend using toroot cheatcode, however it is similar to Puppy Linux. (I'll delete or change it later).

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...