środa, 28 grudnia 2016

Zamiast sprzętu Apple z iOS.... kup urządzenie z Androidem!

Właśnie mnie zaskoczył Kolega, który pożegnał się z tabletem z iOSem i przesiadł się na tablet z Androidem.

Niedowierzanie! Przecież każdy człowiek naokoło mięknie przed sprzętem z logo niedojedzonego owocu? Taka jakoś, takie super, taki lans... Kolega mnie uświadomił, że niekoniecznie i mówi mi:

Zamiast sprzętu Apple z iOS.... lepsze urządzenie z Androidem

Cóż, nie mam, nie wypowiadam się, poza jedną rzeczą na końcu, ale zadam kilka pytań.

Pytania do posiadaczy iPada czy iPhone.

1. Czy możesz na swoim urządzeniu z iOS (bez kupna programów, kodeków) odtworzyć bez problemu dowolny format pliku - np. film?
2. Czy możesz na iOS podłączyć zwykły pendrive i przegrać dowolne pliki?
3. Czy możesz wgrać na swoje urządzenie z iOS dowolny program spoza oficjalnego repozytorium/sklepu?
4. Czy do najnowszej generacji sprzętu z iOS możesz podłączyć zwykłe słuchawki, standardowe peryferia?
5. Czy możesz się podłączyć przez Bluetooth z moim klasycznym telefonem i przesłać mi np. plik mp3.

(u mnie na Androidzie odp. na wszystkie pytania będzie pozytywna)

Wreszcie pytanie ostatnie.

Ile kosztuje dobrej jakości, w miarę aktualny w sensie sprzętu np. tablet z iOS a ile kosztuje porównywalny sprzęt z Androidem? Czy nie jest tak, że przepłacasz 2-3x więcej za logo.



Aha, jedna rzec na końcu.

Wielokrotnie słyszałem mit o zamulającym się z czasem  i wieszającym Androidzie, czego rzekomo nie ma w iOS. Otóż mam już 3 urządzenie z Andkiem, w tym jeden z tabletów przechodzi wszelkie możliwe katusze, instalacje wszystkiego co popadnie z sieci (służy rodzinie do gier i rozrywki). Mam tylko zainstalowany cleaner systemu oraz antywirus, regularnie aktualizowany i uruchamiany. Nigdy nie miałem żadnych mitycznych problemów z Androidem. Sprzęty są używane dzień w dzień.

Kiedy ktoś ze znajomych kwęka mi na Androida, że mu zmula, biorę, instaluje antywirusa i cleanera systemu, odpalam, nigdy więcej już nie słyszę narzekania. Tyle w temacie złego Androida.

Po co więc kupować 2-3 razy droższy gadżet czy tel. z iOS? 

(Logiczne argumenty proszę - zupełnie poza tym, że na FB jest modne chwalenie się ajfonem otrzymanym na gwiazdkę i tym się ekscytuje tzw. gimbaza i pustogłowe panienki?)
 

poniedziałek, 14 listopada 2016

Posprzątałem swojego Facebooka – polecam to każdemu


Serwisy społecznościowe zawładnęły internetem. Dawniej spotykaliśmy się, dzwoniliśmy lub pisaliśmy SMS, wiadomości e-mail lub czatowaliśmy na Gadu Gadu. Obecnie doszło nawet do paradoksu, w którym naszego znajomego najszybciej złapiemy w internecie – bo niemal wszyscy przenieśli się na Facebooka.

Pomijając wariactwo na punkcie społecznościówek, którego przyznam szczerze nie rozumiem, to przeraża ilość udostępnianych tam informacji. Nie mogę zrozumieć, dlaczego moi znajomi lub obcy ludzie – dzielą się informacjami dotyczącymi stanowiska pracy, miejsca zamieszkania, stanu cywilnego, poglądów, gdzie właśnie są i co robią…

wtorek, 25 października 2016

Linux – mentalność Kowalskich, powodem niskich udziałów




W owym wpisie chciałbym rozważyć istotną kwestię: dlaczego Pingwin w kwestii desktopów, nadal jest niszowy. Mocnym bodźcem ku temu, jest opublikowany na linux.pl i komentowany w swoim czasie tekst: Linux w szkolnej pracowni niemile widziany przez władze?

Artykuł jest już dość stary, aczkolwiek idealnie nadaje się jako przykład. Jeśli owego tekstu jeszcze nie czytaliście, przedstawiam krótkie streszczenie. Bohaterem jest informatyk, pracujący w nieokreślonym urzędzie gminy. W roku 2014 zapadła decyzja, dotycząca wyposażenia dwóch pracowni szkolnych. Biorąc pod uwagę kryteria cena / jakość, protagonista zaproponował i wdrożył system Linux Mint, wraz z pakietem Wine, który uruchomił potrzebne oprogramowanie. Mint został skonfigurowany też tak, aby przypominał Windows. Sumarycznie – za cenę 1900zł brutto została skonfigurowana pracownia, składająca się z 16 maszyn (rzekomo przy Windows – 1600zł za jedno stanowisko). Był to jednak początek kłopotów – informatyk został oskarżony przez Wójta Gminy o próbę „dorobienia się na Linuksie”. Powodem oskarżenia była reakcja Pani Dyrektor, która widząc pracownię zażądała od gminy 17.000zł na wymianę oprogramowania (Windows + Office). Oszczędności na Linuksie skwitowała tak: „to g… nie system”, dodatkowo „z LibreOffice, to nikt nigdzie nie korzysta”.

niedziela, 23 października 2016

Linux jest darmowy, jeśli twój czas jest nic nie warty. Prawda czy hejt?

"Linux is free only if your time is worthless!" Prawda czy hejt?

Złośliwcy mawiają, że Linux jest za friko o ile Twój czas jest pozbawiony wartości. Jak wygląda moje podejście, jakie są moje początki i doświadczenia oraz mój stosunek do wartości mjego czasu poświęconego na Linux.



Zapraszam do wysłuchania YT! Tym razem - mimo narzekania części użytkowników - dosyć długiego, ale mam wielką ochotę się dziś wygadać ;-)


W tle dzieło graficiarzy z Lubina (os. Przylesie), które słynie nie tylko ze sportu i kopalni KGHMu, ale i z rewelacyjnych murali!

P.S. Polecam też:

Zarabianie na sprzedaży własnych zdjęć... Bigstock?


niedziela, 16 października 2016

Android na biurku... czyli dekstopowy Linux o jakim marzy ZU

Witajcie. Dzisiaj kolejny YT na temat Androida, co jak co, pełnowartościwego sytemu z linuksowej stajni... Zapraszam!




Zapraszam do komentowania!

wtorek, 4 października 2016

Androidzie – używam Cię za karę

Smartfony wyrosły na najpopularniejszą formę urzadzeń – wyparły growe handheldy, tablety, a nawet netbooki. Praktycznie każdego dnia spotykamy na ulicy ludzi, którzy wpatrzeni są w ekranik smartfona, świata poza nim nie widząc. Nie są to urządzenia nowe, ponieważ moja historia z inteligentnymi telefonami sięga czasów Symbiana s60v1, także daje to około 14 lat styczności z tymi urządzeniami. Niemniej przekroczyłem już próg, kiedy mam ich serdecznie dość...

Jak wielu ludzi – używam Androida, który działa na mojej Motoroli Moto G 1gen (2013 rok). Firma była znana z tego, że oferowała niemal czystego Androida, także nie było spowalniających nakładek lub zbędnych aplikacji. Nie jest to co prawda mój pierwszy smartfon z systemem Googla, aczkolwiek pierwszy spod znaku Zielonego Robota, przy którym zatrzymałem się na dłużej. Niemniej system ten zaczął mnie doprowadzać do szewskiej pasji, a przy okazji zacząłem myśleć o powrocie na klasyczny telefon...


Zacznę może od tego, że doceniam potęgę, jaką jest Andorid – nawet iOS schował się w cieniu, a Windows Phone spadł do jeszcze większej niszy. Pozostałe projekty jak Ubuntu Mobile nigdy nie będą mogły się wybić, a eksperymenty pokroju FirefoxOS znikają tak szybko, jak tylko się pojawią.

Od pewnego czasu system na mojej Moto G, jakim jest Android 5.1 – zaczął mocno mnie irytować. Wiecie, że kiedyś przez 3 dni byłem nieświadomie poza zasięgiem GSM, ponieważ system sam z siebie przestał odczytywać kartę SIM? Wystarczył restart telefonu i wszystko wróciło do normy. Oczywiście slot od karty, jak również sama karta są w pełni sprawne. Po prostu „Andek” zafundował mi wakacje od sieci telefonicznej...

Idąc dalej – pomimo wielkiej mocy obliczeniowej smartfonów, system Googla potrzebuje czasami chwili do namysłu. Zazwyczaj działa dobrze, choć bywają chwile, w których telefon działa w ślimaczym tempie, nie nadąża za mną, lub zwyczajnie poddaje się i zamarza na czarnym ekranie. Zastanówcie się – jakim cudem potrafiono kiedyś tworzyć w pełni desktopowe systemy operacyjne na komputery, odpalać przy tym skomplikowane programy i gry 3D, a całość mieściła się np. w 32MB RAM? Tymczasem potężna moc jaką skrywają urządzenia mobilne, ciągle wydaje się zbyt mała do podstawowych rzeczy. Kuriozum, prawda? Dodatkowo często kiedy chcę włączyć moduł Wi-Fi, system się przywiesi i zrestartuje sesję. Zazwyczaj zdarza się to w sytuacji, kiedy przemieszczam się pomiędzy wieloma sieciami, a po każdym buszowaniu w internecie, moduł po prostu wyłączam. Parę takich operacji i system się wykłada. Czasami zdarza się również, że wyłączę transmisję danych komórkowych, a ikonka H (HSDPA) nadal jest widoczna na pulpicie... Widocznie jest jakiś problem, aby pulpit się odświeżył. Muszę wtedy uruchomić ponownie telefon, aby włączenie transmisji było znów możliwe.


Parę tygodni temu miałem ciekawą sytuację. Otóż zadzwoniła do mnie znajoma osoba. Po chwili druga i trzecia. Dacie wiarę, że Android zaczął sam dzwonić do losowych osób z książki telefonicznej? Taka sytuacja powtórzyła się jeszcze trzykrotnie. Możecie oczywiście powiedzieć, że prawdopodobnie złapałem wirusa. Otóż nie – telefon został przeskanowany parokrotnie, dodatkowo nie mam roota, a tym bardziej instalacji z zewnętrznych źródeł. Cóż – sytuacja niegroźna, ale musiałem parokrotnie tłumaczyć, że ja przecież do nikogo nie dzwoniłem... Zdawkowo wspomnę tylko o sytuacjach, w których po intensywnej rozrywce – obraz potrafi przesunąć się poza lewą krawędź ekranu, albo wykonane screenshoty pulpitu, nigdzie się nie zapisały.

Czara goryczy przelała się niedawno, kiedy system nie potrafił uruchomić dialera i wiadomości SMS. Byłem wtedy pośrodku miasta, potrzebowałem pilnie zadzwonić, a wejście w dialera skutkowało tym, że po 1-2 sekundach...sam się wyłączał. Identycznie było z wiadomościami SMS. W efekcie byłem uziemiony, ponieważ nie mogłem zadzwonić ani wysłać wiadomości! Restart telefonu nie pomógł, gdyż nadal było tak samo. Drugi restart również niczego nie wskórał. Po trzecim uruchomieniu telefonu, wszystko wróciło w końcu do normy. Pomyślcie teraz, że napotkaliście taki problem w sytuacji, w której musielibyście pilnie zadzwonić na numer 112. Przerażające... Musicie udzielić komuś pomocy, a system napotkał wewnętrzną awarię...

Jaka jest konkluzja? Jako osoba pracująca w IT – doskonale wiem, że niemożliwe jest stworzenie perfekcyjnego kodu. Niemniej z Androidem jest sytuacja taka, że Google wypuszcza nowe wersje, a tymczasem otrzymanie ich, graniczy w tym ekosystemie z cudem. Hamują to producenci, którzy chcą wymusić kupno nowszego telefonu. Także jeśli ktoś utknął w zabugowanej wersji Andoirda, to albo ma pecha i musi żyć z błędami, albo bawić się w rootowanie i wgrywanie nowszych ROM-ów. Mój Android 5.1 na Motoroli Moto G, nie miał przywracanych ustawień fabrycznych od około 2 lat, także zaczynam odczuwać błędne działanie systemu. Niemniej czy naprawdę trzeba resetować ustawienia, aby bezproblemowo używać smartfona? Trzeba go ciągle doglądać, aby był w dobrej kondycji? Czasami mam wrażenie, że nawet testowe wersje dystrybucji Linuksa, bywają bardziej stabilne od Androida. Niestety muszę go używać za karę, ponieważ BlackBerry zakończyło produkcję smartfonów, iPhony są nieco zbyt drogie, a używanie mojego ulubionego Symbiana, staje obecnie coraz trudniejsze. Pozostaje być skazanym na system Googla, albo kosztem funkcjonalności – wrócić na klasyczną komórkę. Nie wiem co gorsze...


PS: Jeśli myślicie o przejściu na klasyczny telefon, swoje przemyślenia przedstawiłem kiedyś tutaj:



Autorem tego wpisu jest Krystian - twórca kanału YT: Poczytnik

piątek, 30 września 2016

GNU/Linux dla laika? Nie jest tak słodko, jakby się wydawało...


Jakub Lechocki Osobiście nie widzę kompletnie różnicy w laiku używającego Windowsa czy jakiejś popularnej dystrybucji. Dlaczego? I tu i tam mają problemy, z którymi nie potrafią sobie radzić i potrzebują pomocy. Dopiero osoba, która sobie radzi jakoś z Windowsem straci na przejściu trochę czasu, bo będzie musiała nauczyć się czegoś od nowa. Dla kompletnych laików, do samego internetu uważam GNU/Linux za lepsze systemy. 

Powyższe pytanie zadał mi Kolega na publicznym forum, ponieważ chciałbym, aby moja argumentacja nie zaginęła w czeluściach FB, publikuję ją tutaj.

Windows jest tak powszechny, że o ile nietechniczny użytkownik (ZU) sam nie znajdzie rozwiązania nawet drobnych problemów, to w jego otoczeniu jest n^x znawców systemu, którzy z dużym prawdopodobieństwem pomogą.

ZU potrzebujący systemu tylko do internetu czasem, raz na ruski rok ale jednak, zechce podłączyć swój telefon przez USB - a to może (nie musi) być problem, albo podłączyć popularną drukarkę Canon IP1900 by wydrukować podanie do spółdzielni.

To też będzie problem ciężki do przejścia o ile nie dysponujemy Red Hatem dwa wydania wstecz, i to tylko w wersji 386.

Oficjalnie inna drukarka Canona bjc2000 vel 2100 jest wpierana na Linuksie, wystarczą sterowniki CUPS. Wow! są aż 3 wersje. Co z tego, skoro działa tylko jedna i to zupełnie po "japońsku", czyli jako-tako.

Nowy Brother, którego kupiłem, ma nawet na stronie logo pingwina. Normalnie gitara, w pierwszej chwili szeroki uśmiech... potem wkurzenie - sytuacja okazuje się identyczna jak w przypadku Canona IP1900... programiści Brothera zatrzymali się w rozwoju kilka Fedor temu, w dodatku najwyraźniej nie wiedzą, że pojawiły się już na rynku komputery wielordzeniowe... w dodatku oprogramowanie nie ma ca. 70% funkcjonalności tego z Windows.

Przypadków, tylko z własnego otoczenia, jako były ewangelista linuksowy, mogę wymieniać dziesiątki.


ZU na Linusie jest zupełnie skazany na domowego/rodzinnego Linuksiarza, który po skutecznej ewangelizacji za karę będzie wiecznie robił za darmowy helpdesk... 

Jak się skończy przygoda z GNU/Linuksem na desktopie "nietechnicznego"? W końcu frustracją ZU. Tym, że nawet jakiś błąd na stronie www sklepu internetowego to będzie "na pewno wina Twojego Linuksa" i... "Czy mogę mieć jakiś normalny komputer, jak Hania spod trójki".... Normalny - czyli system, gdzie płyta z programem do PIT z Wybiórczej włożona do napędu zadziała z automatu.

Konkluzja:

Nietechniczni ZU są i tak uzależnieni od "technicznych", jednak w przypadku Windows ta zależność jest luźniejsza i nie tak absolutna, jak w przypadku GNU/Linux.

Linuksem "dla ludu", może być jedynie Android albo ChromeOS. GNU/Linux był, jest i będzie systemem dla power userów, geeków, technicznych, maniaków... itp.

Instalacja GNU/Linuksa dla Zwykłego Użytkownika skończy się, w najlepszym wypadku zniechęceniem...

środa, 28 września 2016

Czy warto namawiać do Linuksa użytkowników Windows?

Czy warto "ewangelizować" otoczenie na rzecz systemu Linux? Czy warto namawiać Zwykłego Użytkownika do instalacji Linuksa? Czy warto pomagać w opanowaniu systemu (i jeśli już to komu)? Jak w praktyce wygląda implementacja GNU/Linux u zwykłego użytkownika i co ewentualnie wybrać?

Zanim przejdziemy do nagrania polecam Wam grupy na FB:

Nagranie ma ca. 7 minut.


Zapraszam do dyskusji!


Przeczytaj też:

GNU/Linux dla laika? Nie jest tak słodko, jakby się wydawało...

 

wtorek, 27 września 2016

Linux dla żony... czy linuksowe biurko dla kobiety ma sens?

Linux dla żony... czy linuksowe biurko dla kobiety ma sens? To główne pytanie, które chce zadać w dzisiejszym nagraniu? Zanim jednak przejdziemy do konkretu najpierw:

- nagrania długie, czy krótkie? (to ma ca. 5 minut)
- na czym nagrywam, w czym obrabiam ten 100% AMATORSKI podcast?
- co kobiety robią na swoich biurkach i dlaczego mnie to "nie obchodzi"?
- czy ludzie w naszym otoczeniu podzielają linuksowe pasje?



Na zdjęciu fotka z meczu piłki ręcznej kobiet, więcej tutaj: http://dlafaceta.biz/uncategorized/pilka-reczna-kobiet-lubin-vs-elblag/

Obiecany w nagraniu link: https://www.neverware.com/freedownload/

poniedziałek, 26 września 2016

Czy Raspberry Pi 3 nadaje się na desktop?

Witam, dzisiaj podzielę się z Wami wnioskami po 3 dniach używania RPi3 jako głównego desktopu... i to w dodatku do celów firmowych! Czy było to komfortowe? Czy miało to w ogóle sens? Czy jest to rozwiązanie dla przeciętnego użytkownika? Dowiesz się tego w filmie:




Udało się znacznie poprawić jakość nagrania w stosunku do poprzedniego filmu, więc każdy powinien być zadowolony. Zapraszam do oglądnięcia.


Pytania? Komentarze? Wpisz poniżej!


P.S. Grupa Malinowe Pi na Fejsie: https://web.facebook.com/groups/malinowepi/

niedziela, 25 września 2016

Darmowa praca serwisanta IT wśród rodziny i znajomych?

Nagranie podnosi dylemat wielu początkujących, często młodych "specjalistów IT". Czy to, że znam się na komputerach czyni ze mnie automatycznie darmowego serwisanta dla całej rodziny, wujków prowadzących swoje małe firmy, kuzynów, kolegów a może całego osiedla? Czy muszę świadczyć usługi ZA DARMO?

Z góry wybaczcie mi słabszą jakość nagrania wykonywanego w plenerze, pracuję nad sukcesywnym udoskonalaniem jakości tych AMATORSKICH nagrań, myślę jednak, że podjęty temat jest wart publikacji i omówienia.



Pogląd Kolegi:


Masz swoje wnioski, masz swoje zdanie na ten temat? Pisz w komentarzach!

piątek, 23 września 2016

Synchronicity (2015) - krótka recenzja

Dawno nie oglądałem filmu Science Fiction, który nie tylko prezentowałby jakiś temat w ciekawy sposób, ale także był "klimatyczny". Brak ultrabanalnego podejścia do tematu i przewidywalności (co zabiło IMHO tak dobrze zapowiadające się "kino" jak np. Oblivion) jest atutem Synchronicity.


Zagadnienie podróży w czasie, sensowne ukazanie odwiecznych dylematów towarzyszących temu teoretycznemu zjawisku, do tego klimat, który ewidentnie zdradza, że twórcy filmu są fanami Blade Runner'a, jednocześnie nie zżynając z niego bezczelnie.


Jak w Blade Runnerze mamy głównego bohatera - dość intrygującego człowieka - bogatego przemysłowca, któremu wydaje się, że rozdaje karty oraz zjawiskową femme fatale, która może odegrać tu znacznie większą rolę, niż zapychacz kadru "czymś do podziwiania" dla geeka siedzącego nocami przy terminalu.


Film z roku 2015, który w moim towarzystwie przeszedł jakoś ukradkiem poza głównym nurtem megakomercyjnych produkcji... a to źle. Jak dla mnie 9/10. Pozycja konieczna do oglądnięcia na weekend dla fana SF oraz wielbiciela klimatów Blade Runner'a

 

Masz komentarz po oglądnięciu filmu? Pisz poniżej!

czwartek, 22 września 2016

Polska (fizyczna) klawiatura + mysz: Android

Wśród znajomych, zwłaszcza po oglądnięciu mojego zestawu w akcji, wraca temat polskiej klawiatury dla Androida, fizycznej klawiatury i myszki, która - moim zdaniem - daje duży komfort pracy na Androidzie, np. w edytorze tekstu (Word czy Google Docs), czy przy pisaniu bloga.

Według mnie pisanie wpisu na blogu na tablecie, na klawiaturze ekranowej, przypomina precyzyjne wbijanie gwoździa kamieniem polnym... o wiele rozsądniej użyć młotka.


Korzystanie z Google co prawda nie boli, ale dla leniwych podaje link do aplikacji aktywującej prawidłowy układ klawiatury - tj. polski programisty oraz sposób konfiguracji: https://sites.google.com/site/polishhardwarekbd/

Poniżej mój zestaw w praktyce. Tablet z LTE, dobra antypoślizgowa obudowa/etui. Zestaw klawiatura i mysz esperanza widoczny na zdjęciu nie jest zbyt solidny, wziąłem go kiedyś by wypróbować tę koncepcję w sklepie obok, teraz bym kupił coś lepszego.


Zalety:
  • Mimo wszystko jest lżejszy niż laptop i o wiele tańszy niż ultrabook. 
  • Wygoda pracy, na większej klawiaturze, do której człowiek jest przyzwyczajony np. w biurze jest niekwestionowana.
  • Widok biznesmena pracującego w kawiarni na tablecie z dołączaną klawiaturą Bluetooth (przy okazji: czyt. BLUTUF, nie blutut, ani blutacz, itp.) nie jest już żadną egzotyką. Można się bez sensacji rozłożyć w jakiejś kafejce.


Wada, nie wszystkie tablety umożliwiają skorzystanie z przejściówki OTG (cena 10-30 zł) dla klawiatury i myszy WiFi, lub po prostu taniej klawiatury przewodowej.

Wtedy pozostaje zabawa we wspomniane urządzenia bluetooth.

Pytania? Piszcie w komentarzach. Ja tymczasem uciekam do biura.

środa, 21 września 2016

Wilk i zając - gra działa po ca. 25 latach

Witam, pisałem już na Blogu dla Faceta o odpaleniu przeze mnie ponad 25 letnich gier elektronicznych znalezionych w domowym archiwum - "wilka i zająca" oraz wyścigów samochodowych. Cud, że gry przetrwały przeprowadzki i wymiany mebli... mam jeszcze kilka elektronicznych gadżetów z epoki dinozaurów (czytaj: PRL) i może je odpalę i pokażę Wam. Na razie zastanawia mnie jednak jedno...


Kupuję jakiś elektro-gadżet i na ogół pada on po około 2 latach użytkowania, nie ważne czy markowy czy nie... statystycznie ten markowy pochodzi 6 miesięcy dłużej a potem kaplica.

Tutaj mam radziecką elektronikę, która działa po 25 latach. Szok! Nie można obecnie sprzętu robić równie dobrze?

Co Ty o tym myślisz?


Przy okazji, miałem już nawet oferty dot. odkupienia działających gier, ale na razie nie skorzystam, "młode pokolenie" ma niezłą radochę z gier z epoki przed smartfonami i tabletami... na razie Moi Drodzy... nie skorzystam ;-)

wtorek, 20 września 2016

Raspberry Pi3 - sprzęt, oryginalna obudowa, montaż zestawu

Długo zastanawiałem się nad zakupem Raspberry Pi3, pewnego dnia zastanawiać przestałem się i mimo absolutnego braku czasu zdecydowałem się na zakup. Dla zaznajomionych z tematem nic tu nie będzie zaskoczeniem, dla nieobeznanych z RPi3 parę faktów.


Rzekomo malina 3 może obyć się bez radiatora, patrząc jak to małe urządzonko się nagrzewa mam co do tego jednak wątpliwości - na płytkę przyklejam radiatory.


 Zaszalałem i kupiłem oryginalną obudowę i zasilacz.



Montujemy...


Górna klapka bardzo łatwo się zdejmuje (nie jest zbyt mocno przytwierdzona do reszty). Wszędzie, gdzie tylko można mamy otwory ułatwiające przepływ powietrza.


Gotowy komputer RPi3


Start oraz instalacja systemu Raspbian na "budżetowym" zestawie domowym. Po lewej Xbox 360 z Kinektem, który w zupełności wystarcza do rodzinnej zabawy (nie planuję na razie nowej wersji). Do mojej zabawy i spędzania wolnego czasu na razie wystarczy RPi3.


W sumie parę lat minęło od ostatniego wpisu, choć widzę, że wciąż zaglądacie na ten blog, może go trochę rozruszam znów w weekendy, kto wie...

Chociaż jeśli będzie w weekendy ładna pogoda będę się starał spędzić je aktywnie, zamiast przy komputerach. Powyżej zdjęcie z ostatniej niedzieli.

Pozdrawiam!

czwartek, 8 września 2016

Mój obecny główny sprzęt i system: Lubuntu LTS + Asus VivoPC i3

Przez długi czas nie odzywałem się do Was na tym blogu, poszedłem za trendem i skoncentrowałem się na głównym projekcie z dziedziny finansów pt. Oszczędzanie. Blog możecie sobie zobaczyć, jak najbardziej funkcjonuje i ma się dobrze, jednak zamierzam zrezygnować z jakiejś "modnej" obecnie koncentracji na kluczowym temacie i wrócić do różnych stron hobbystycznych takich jak ta. To zdecydowanie fajniejsza zabawa niż trzymać się jednego bloga i jednej dziedziny...

Wróćmy jednak do tytułowego hasła... mój obecny sprzęt...

Zdjęcie wykonane już jakiś czas temu, tuż po odpakowaniu sprzętu, na blog finansowy. Z uwagi na jakieś tam ówczesne narzekania czytelnicze wyciąłem znaczki marek. Zestaw dopiero po rozpakowaniu, obecnego tam Windowsa zastąpił dysk 128 GB SSD z Lubuntu (500 GB HDD leży sobie gdzieś w szufladzie w razie czego - w tym modelu wymiana dysków jest bajecznie prosta, dwa kliki i zmieniam dysk). 

Parametry to procesor i3, 4GB RAM,  grafika zintegrowana,


System jaki jest każdy widzi... najlżejsza derywatywa Ubuntu, pod nazwą Lubuntu ma dla mnie kilka zalet - po pierwsze lekkość i prostota, którą mimo upływu lat lubię. Lekkie środowisko graficzne LXDE jest naprawdę dopracowane i pracuje mi się na nim dobrze (choć tutaj akurat postawiłem sobie lekko zmodyfikowane XFCE, które też lubię). System ma także domyślny serwer dźwięku ALSA. Niestety popularne PulseAudio na sprzęcie Asusa to jest totalna porażka.


Wszyscy lubią screenshoty - macie zatem mój ;-)
 
Nie ma róży bez kolców, WiFi w tym modelu pod Linuksem sprawia spore problemy, przez najbliższy czas, kilka miesięcy, zamierzam jednak łączyć się z internetem dzięki modemowi 3G/4G, korzystając z "promocji" darmowego internetu u jednego z operatorów.

To w zasadzie wszystko na teraz, niektórzy z Was już wiedzą, że bardzo lubię koncepcję stacjonarnego miniPC, zawsze dążyłem do rozwijania swojej bazy sprzętowej w tym duchu, czego wyrazem jest także moja nowa malina.

Raspberry Pi3 - sprzęt, oryginalna obudowa, montaż zestawu



Zapraszam do komentowania!

czwartek, 1 września 2016

Cargo (2009) - recenzja

Oglądając ten film miałem czasem uczucie takie, jakbym oglądał kultowy "Das Boot", film jest w oryginale w języku niemieckim (a ja oglądam tylko w oryginale), co w połączeniu z ciężkim SF robi dość psychodeliczne wrażenie... to jest główna myśl, której brakowało w poprzedniej recenzji...

...a publikuję ją ponownie poniżej:

Przypomnijmy sobie razem jak to było, w szkole się zakuwało by dostać się na upragnione studia i wyjechać z prowincji do większego miasta, tam miał być raj.

Studia oznaczały jednak jeszcze więcej pracy oraz mieszkanie po wynajętych od emerytów zapluskwionych stancjach lub innych norach...  ciągły brak pieniędzy i ewentualne dorywcze prace poniżej kwalifikacji.

Po skończeniu studiów, ktoś cię miał wreszcie docenić, miała zacząć się upragniona dobra praca, pieniądze, cykl awansów, droga fura… niestety rzeczywistość okazała się trochę inna.

Kiedy po latach siedzisz w obecnej pracy, gdzie ciągle musisz się wnerwiać, w obecnym lokum sąsiedzi są psycholami, do tego nad głową wisi kredyt, a to tylko mała cząstka problemów zadajesz sobie różne dziwne pytania….

Dobrą filmową metaforą tej rzeczywistości jest film...


Cargo (2009)... czyli po naszemu “Ładunek”...

...to kolejna hardkorowa produkcja SF, zimny kosmos (dosłownie), zdezelowane, zatłoczone stacje orbitalne, ponure maszyny, mrok i bieda. To jest nędzna przyszłość większości populacji ludzkiej.


Młoda lekarka zatrudnia się na transportowcu, w nadziei na to, że po długoterminowym rejsie uzbiera pieniądze na ostatnią ratę na bilet do kolonii Rhea. Jedynym miejscu, gdzie najbogatszym wybrańcom udaje się żyć w “ludzkich warunkach”. Tam już jest część jej rodziny, której udało się wygrać na loterii i kupić upragniony bilet.


Po perypetiach nasza bohaterka dociera wreszcie na Rhea, co więcej dociera tam z zakochanym w niej facetem u swojego boku.


Czeka ich nowe, bezproblemowe życie w luksusowej kolonii czy “kamieni kupa”?
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...