Witam, pisałem już na Blogu dla Faceta o odpaleniu przeze mnie ponad 25 letnich gier elektronicznych znalezionych w domowym archiwum - "wilka i zająca" oraz wyścigów samochodowych. Cud, że gry przetrwały przeprowadzki i wymiany mebli... mam jeszcze kilka elektronicznych gadżetów z epoki dinozaurów (czytaj: PRL) i może je odpalę i pokażę Wam. Na razie zastanawia mnie jednak jedno...
Kupuję jakiś elektro-gadżet i na ogół pada on po około 2 latach użytkowania, nie ważne czy markowy czy nie... statystycznie ten markowy pochodzi 6 miesięcy dłużej a potem kaplica.
Tutaj mam radziecką elektronikę, która działa po 25 latach. Szok! Nie można obecnie sprzętu robić równie dobrze?
Co Ty o tym myślisz?
Przy okazji, miałem już nawet oferty dot. odkupienia działających gier, ale na razie nie skorzystam, "młode pokolenie" ma niezłą radochę z gier z epoki przed smartfonami i tabletami... na razie Moi Drodzy... nie skorzystam ;-)
Słynne radzieckie "gniotsa nie łamiotsa" ;) Te gry przechodziły z rąk do rąk w szkole na każdej przerwie i nawet po kilkudniowym graniu baterie się szybko nie wyczerpywały. Oprócz "jajek" były jeszcze "kiełbasy" i "wyścigówki". Piękne czasy...
OdpowiedzUsuńNiesamowite! Podejrzewam że to nie tyle kwestia technologii co marketingu (klient ma kupować ciągle nowy produkt)
OdpowiedzUsuń